Małopolskim Szlakiem Winnym – przystanek drugi – Winnice Amonit, Kresy oraz Słońce i Wiatr

Drugi dzień blogerskiej wizyty studyjnej na Małopolskim Szlaku Winnym rozpoczęliśmy w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, a dokładniej w samym jej sercu – Ojcowskim Parku Narodowym. Po krótkim zwiedzaniu zamku w Pieskowej Skale wyruszyliśmy w kierunku Ojcowa, gdzie czekała na nas Agnieszka Sendor (właścicielka gospodarstwa Pstrąg Ojcowski) oraz przedstawiciele trzech winiarni ze Stowarzyszenia Winiarzy Jury Krakowskiej: Marcin Niemiec (Winnica Amonit), Katarzyna Fluder (Winnica Słońce i Wiatr) oraz Robert Zięba (Winnica Kresy).

Pstrąg i wino – świetne połączenie! (fot. własna)

Gospodarstwo Pstrąg Ojcowski, które nas gościło, założone zostało w 2014 roku przez Magdalenę Węgiel oraz jej córkę Agnieszkę Sendor. Wówczas wzięły one w dzierżawę nieużywane przez dziesięciolecia stawy, które sukcesywnie zarybiły pstrągiem potokowym. Tradycja hodowli w Ojcowie jest jednak znacznie starsza, niżeli samo gospodarstwo – sięga lat 30. ubiegłego stulecia, gdy na terenie dóbr książąt Czartoryskich założono pierwszą pstrągarnię. Dziś ryby hoduje się w 7 stawach, a tutejsze produkty serwowane są w znanych krakowskich restauracjach oraz promują region jako jego dziedzictwo kulinarne.

Ojców – najlepsze miejsce na pstrąga. (fot. własna)

Dobra gastronomia wymaga również solidnych napojów – a nic nie komponuje się z jedzeniem tak dobrze, jak wina. Dlatego też zanim spróbowaliśmy ryby, do kieliszków trafiły miejscowe specjalności z Jury. Jako pierwszy swe wina zaprezentował Marcin Niemiec z Winnicy Amonit. Jest to niewielka, młoda (pierwsze krzewy posadzono w 2008 roku) winiarnia z Cianowic koło Skały. Uprawy liczą dziś 45 arów, które porastają odmiany hybrydowe: cabernet cortis, johanniter, leon millot, regent i solaris oraz eksperymentalnie – cserszegi fűszeres. Jako pierwszy podano Johanniter 2018. Znajdziemy w nim aromaty jabłek, zwłaszcza granny smith i papierówek, polnych kwiatów, skórki cytryny oraz limetki. W ustach dobry balans pomiędzy sporą kwasowością, a delikatną słodyczą (6 g/l cukru resztkowego), sporo tu również nut jabłkowych, gruszki, agrestu, a na finiszu pojawia się lekka pestkowa goryczka. Lekkie, odświeżające wino na ciepłe, letnie dni (ocena: ***).

Lekki, odświeżający johanniter. (fot. własna)

Następnie w kieliszkach zagościł wytrawny Solaris 2018. Grona użyte do jego produkcji macerowano przez dwa dni, co też widać po jego jasnozłotej barwie. W nosie znajdziemy aromaty gruszki, brzoskwini, a także kamienną, skalną mineralność. W ustach skoncentrowane, poważne, z wyraźnymi nutami polnych ziół, gruszki, pestki brzoskwini, ładną taniną, solidną kwasowością, oraz delikatną, odalkoholową słodyczą. Na szczęście alkohol (14%) nie wystaje, idealnie wtapiając się w winie (ocena: ***). Najmniej z całej trójki podobał mi się półwytrawny Solaris 2018. W nosie pojawia się nieco lotnej kwasowości, są też nuty zbitych jabłek, gruszki i ziół, usta zaś są nieco płaskie, jest w nich co prawda nieco owocowości spod znaku gruszki i jabłka, lekka goryczka, ale słodycz i kwasowość rozjeżdżają się, nie tworząc harmonii. Poprawne, ale nic więcej (ocena: **/***).

Marcin Niemiec – właściciel Winnicy Amonit. (fot. własna)

Po nim nadeszła pora na butelki z kolejnej winiarni – Winnicy Słońce i Wiatr reprezentowanej przez Katarzynę Fluder. To rodzinne przedsiębiorstwo z siedzibą w Świńczowie założone zostało w 2011 roku, dziś liczy już prawie 2 ha nasadzeń w 3 parcelach. Uprawia się tu cabernet cantor, leon millot, regent, rondo, seyval blanc i solarisa. Pierwszym z win, które trafiło do kieliszków był Seyval Blanc 2018. W nosie pachnie aromatami jabłka, gruszki, muszkatu, w ustach natomiast mamy nieco nut trawiastych, cytrusowych, jest też przyjemna kwasowość, pojawia się także delikatna goryczka i delikatna pikatność. Schłodzone świetnie odświeża! (ocena: ***).

Katarzyna Fluder z Winnicy Słońce i Wiatr. (fot. własna)

Kolejne wino, czyli Rosé 2018 powstało z winogron odmiany marechal foch. Charakteryzują je aromaty poziomek, truskawek, malin oraz gumy balonowej, w ustach dominują owocowość pod postacią poziomki, ciemnych winogron i truskawek, jest też przyjemna kwasowość, ale też typowa dla niektórych hybryd, a mi niespecjalnie odpowiadająca nuta lisia (ocena: **/***). Najlepsza z całej trójki – czerwona Zoya 2017 to kupaż powstały z winogron odmian leon millot i cabernet cantor. W nosie pachnie czarną porzeczką, wiśnią, czereśnią oraz sokiem z buraka, w ustach natomiast pierwsze skrzypce gra wiśnia i czereśnia, wsparte łagodną taniną, przyjemną kwasowością i delikatną goryczką. Lekkie, soczyste, wyjątkowo smaczne! (ocena: ***/****).

Zoya 2017 – najlepsza czerwień degustacji! (fot. własna)

Jako ostatni swoje wina zaprezentował Robert Zięba. Należąca do niego Winnica Kresy ma siedzibę w miejscowości Stoki, a powstała w 2007 roku i od tego czasu sukcesywnie zwiększa swą powierzchnię. Aktualnie uprawy zajmują powierzchnię 1,5 ha, na których rosną odmiany: cabernet cortis, hibernal, johanniter, leon millot, marechal foch, monarch, regent, rondo, solaris i seyval blanc. Pierwsze z podanych przez niego win – Transfigurato 2017 to kupaż regenta, rondo i cabernet cortis. Kusi zapachem wiśni w cukrze, dżemem czereśniowym i wanilią, jednak usta nie oddają w pełni słodyczy aromatów – znajdziemy tu co prawda wyraźne nuty dojrzałej wiśni oraz czereśni, jest też spora, świeża kwasowość, ale nieco brak mu ciała, a i szorstka tanina nie ułatwia odbioru. Wino gastronomiczne – potrzebuje posiłku by pokazać pełnię walorów (ocena: ***).

Robert Zięba z Winnicy Kresy. (fot. własna)

Następnie zaprezentowano róż – Monarchia 2018, powstałe z odmiany monarch. Charakteryzuje się aromatem truskawek, poziomek oraz nut kremowych, w ustach soczyste, owocowe, z dobrą kwasowością i wyraźnym cukrem resztkowym, zwieńczone przyjemną pikantnością. Solidny wybór na piknik, choć pani z etykiety nieco odstrasza. Na sam koniec w kieliszkach zawitał Oksford 2018 – wino pomarańczowe z odmiany solaris. 3 tygodnie maceracji nadały mu bursztynowej barwy, aromatów gruszki, skórki pomarańczy oraz suszu owocowego. W ustach skoncentrowane, gęste, z wyraźną taniną, dobrą kwasowością, nutą gruszki i olejku pomarańczowego, choć również pojawia się lotna kwasowość i drożdże. Ciekawe, choć nie jest to wino dla przeciętnego konsumenta (ocena: ***).

Ciekawe wina, wyjątkowe etykiety… (fot. własna)

Na sam koniec na stołach pojawił się pstrąg – król tutejszych stawów. Nie jadam zbyt wiele ryb, bo po prostu mi lubię ich smaku, aczkolwiek ta była wyjątkowo dobra. Delikatne, lekko tłuste mięso, lekki zapach wędzonki – doskonale smakowało z tutejszymi winami. Szkoda tylko, że po obiedzie zabrakło czasu na porządną siestę, ale to już drugorzędny problem. Warto wybrać się do Ojcowa, by w przepięknych okolicznościach przyrody spróbować lokalnych przysmaków i win.

Do zobaczenia w Ojcowie! (fot. własna)

Do Ojcowa podróżowałem na zaproszenie Małopolskiego Szlaku Winnego i Gorczańskiej Organizacji Turystycznej.

Małopolskim Szlakiem Winnym – przystanek pierwszy – Winnica Srebrna Góra

Popularne przysłowie powiada: „Najciemniej jest pod latarnią” – i faktycznie, jest w nim sporo prawdy. Jako Małopolanin z dziada pradziada, a także człowiek obracający się w świecie wina powinienem mieć zdecydowanie lepszy ogląd na swoje lokalne podwórko. Prawda jest jednak taka, że do tej pory kontakt z winami Małopolski miałem do tej pory marginalny. Dlatego też z radością przyjąłem zaproszenie Szymona GatlikaMałopolskiego Szlaku Winnego (a także Gorczańskiej Organizacji Turystycznej) na czterodniowy study tour po winnicach regionu. Dodatkowym bonusem były wizyty w punktach lokalnej, autentycznej gastronomi, które stanowiły doskonałe uzupełnienie oferty winiarskiej. Cztery dni pełne wrażeń spędziłem w towarzystwie Dominiki Bień (Nóż i Widelec), Małgorzaty Baranik Gacek (Winny Świat), Ulli Pałki (Kuchnia na Wzgórzu) oraz Anny Wlezień (Życie od Kuchni).

Szlakiem małopolskich win… (fot. własna)

Naszą wyprawę po Małopolskim Szlaku Winnym rozpoczęliśmy w Krakowie, u stóp klasztoru Ojców Kamedułów. Winnica Srebrna Góra, bo o niej dziś będzie mowa, to druga pod względem areałów winiarnia Polski, licząca obecnie 28 ha upraw winnej latorośli odmian: acolon, cabernet cortis, chardonnay, gewürztraminer, hibernal, johanniter, pinot gris, pinot noir, regent, riesling, rondo, seyval blanc, solaris oraz zweigelt. Jej początki sięgają 2008 roku, zaś pierwsze wina trafiły do sprzedaży 4 lata później. Za cały projekt odpowiada dwójka właścicieli: Mirosław Jaxa-Kwiatkowski oraz Mikołaj Tyc, zaś nadzór enologiczny prowadzi Artur Wołkowicz. Dzięki takiej ekipie, oraz merytorycznym wsparciu Wojciecha Bosaka, winiarnia, jako jedna z niewielu w Polsce odniosła poważny sukces komercyjny, zaś jej wina (pod nazwą Polka) pojawiły się w szerokiej sprzedaży sieci Lidl.

Urokliwie położona winnica. (fot. własna)

Integralną część degustacji stanowiły dania przygotowane przez Paulinę Gulajską, kierującą kuchnią restauracji Impresja w hotelu Holiday Inn Kraków ze składników pochodzących z krakowskiego Targu Pietruszkowego. Jako aperitif podano Gewürztraminera 2018 – i był to początek z wysokiego C. Znajdziemy w nim typowe aromaty ziołowo-korzenne, cytrusów, zaś w smaku wyczuwalna jest nuta grapefruita, polnych ziół, limonki, muszkatu oraz białego pieprzu. W ryzach trzyma to wszystko solidna kwasowość, a na finiszu pojawia się, tak typowa dla odmiany delikatna goryczka. Świetny wybór na letnie wieczory! (ocena: ***/****, cena: 55 PLN).

Takich gewürztraminerów ja chcę jak najwięcej! (fot. własna)

Następnie na talerzach pojawiła się przystawka w postaci pstrąga z Doliny Karpia z wywarem malinowym i pomidorami, zaś do kieliszków trafiło Cuvée blanc 2018. Delikatna, lekko tłusta ryba z chrupiącą skórką smakowała wybornie, choć wino moim zdaniem nie dorosło do jej poziomu. Jest to kupaż powstały z czterech odmian: hibernal, johanniter, solaris i seyval blanc. Posiada on aromaty agrestu, cytrusów, i mięty, usta zaś częstują nas nutami limetki, zielonego jabłka,  wyraźną słodyczą oraz przyzwoitą kwasowością (ocena: ***, cena: 45 PLN). Dość proste, jednowymiarowe, ale solidnie zrobione wino. Ziołowy, nieco bardziej pikantny gewürztraminer z pewnością lepiej pasowałby do pstrąga.

Pyszny pstrąg z Doliny Karpia. (fot. własna)

Gdy na stołach zawitały ozorki wołowe z pieczoną papryką, fasolnikiem i ciemnym sosem, niemalże wszyscy wstrzymali oddech. Pięknie wyglądające, w dodatku rozpływające się w ustach mięso doskonale skomponowało się z świeżym, dopiero co ściągniętym z kadzi Cabernet Cortis 2018. W nosie dominuje owocowość spod znaku wiśni i czereśni, jest też delikatna nuta buraka, oraz papryki i pieprzu. W ustach soczyste, z czystym owocem (wiśnie, czereśnie), pieprzną pikantnością oraz przyzwoitą kwasowością. Nieco surowa tanina jeszcze się ułoży, choć samo wino już dziś jest naprawdę przyzwoite! (ocena: ***/****, cena: 59 PLN).

Palce lizać! (fot. własna)

Na deser podano brzoskwinie w syropie cukrowym z werbeną, twarogiem i jeżynami. Ich delikatny, lekko słodki smak dobrze współgrał wraz z podanym doń winem miodowym, powstałym z odmiany seyval blanc, z niewielkim (15%) dodatkiem miodu. Aromatyczne, z dominującymi nutami miodu, propolisu, suszonych owoców, cytrusów i brzoskwini stanowiło ciekawe doznanie po zwykłych, czystych winach gronowych.

Owocowy deser – przyjemność bez wyrzutów sumienia. (fot. własna)

Po kolacji zaprezentowano jeszcze dwa wina z obecnego, nie tak dawno debiutującego rocznika Polki. Polka Biała 2018, czyli kupaż kilku jasnych odmian (z dominacją seyval blanc), charakteryzuje się cytrusowo-korzennym nosem, w ustach mamy zaś nuty agrestu, cytrusów, zielonego jabłka i grapefruita, oparte o przyzwoitą kwasowość i wyraźnie zaznaczoną słodycz. Finisz korzenno-ziołowy, z lekką goryczką. W sam raz do sałatek, lekkich dań z drobiu, choć sprawdzi się także pite solo. (ocena: ***, cena: 34,99 PLN). Polka Różowa 2018 to solidny wybór dla poszukujących lekkiego, odświeżającego różu. Powstała z zweigelta, cabernet cortis oraz pinot noir. Mamy tu wyraźne aromaty poziomek, truskawek, malin, w ustach również dominuje soczysta owocowość, wsparta solidną kwasowością i pikantnością. Niezbyt skomplikowane, ale przecież nie to jest najważniejsze. Doskonałe na piknik czy posiadówki na terasie (ocena: ***, cena: 34,99 PLN).

Srebrna Góra – krakowskie wina z klasą. (fot. własna)

Warto wybrać się na skraj Krakowa, by w urokliwych okolicznościach przyrody i komfortowych warunkach (sala degustacyjna jest już gotowa) spróbować tutejszych win. Póki co winiarnia przyjmuje zgłoszenia grup, ale w przyszłości planowane jest także otwarcie się na klientów indywidualnych. To chyba najlepsze miejsce w stolicy Małopolski, by spróbować autentycznych, lokalnych win, wprost od producenta.

 

Do Krakowa podróżowałem na koszt własny. W degustacji w Winnicy Srebrna Góra wziąłem udział na zaproszenie Małopolskiego Szlaku Winnego i Gorczańskiej Organizacji Turystycznej.

 

 

Weingut Heymann-Löwenstein – wizyta u króla mozelskich tarasów

Kiedy Reinhard Löwenstein wsiada do swego auta, by zabrać nas w podróż po winnicach Winningen, w jego oczach można zobaczyć błysk pasji. Pasji, która niemalże czterdzieści lat temu doprowadziła go do tego miejsca i tych zboczy, które wówczas wydały mu się uśpionym gigantem. Po studiach wrócił od rodzinnej wioski i zaczął tworzyć wina w zupełnie innym, wytrawnym stylu, ściągając na siebie krytykę miejscowych winiarzy. Reinhard niespecjalnie się nią przejął, a zasadność jego drogi potwierdził rynek, który bardzo szybko zakochał się w surowych, mineralnych, ale jednocześnie niesamowicie kompleksowych rieslingach. W 1997 roku dołączył do Verband Deutscher Prädikats- und Qualitätsweingüter, znanej również jako VDP, zrzeszającej najlepsze winiarnie Niemiec.

Piękna bryła winiarni. (fot. własna)

Dziś gospodaruje na 15 ha w okolicach Winningen, w tym w niezwykle stromych, acz dających wspaniałe wina siedliskach Uhlen i Röttgen. Wyjątkowa jest także siedziba jego winiarni – wspaniała willa w stylu Art Deco, oraz powstały w 2014 roku budynek gospodarczy w formie sześcianu z metalową, lśniącą elewacją ozdobioną wierszem pt. „Oda do wina” autorstwa Pablo Nerudy. Niemalże doskonale regularny budynek o rozmiarach 8,1 x 9 x 9 m idealnie odzworowuje dążenie Reinharda do uzyskania harmonii we wszystkim, co robi – w szczególności do jego win.

Sprawca całego zamieszania – Reinhard Löwenstein (fot. własna)

To właśnie one – mozelskie rieslingi – są tym, co sprawiło, że winiarnia Heymann-Löwenstein zyskała sławę na całym świecie. Powstają one z gron rosnących na stromych tarasach o podłożu łupkowym, stworzonych niemalże dwieście lat temu za pomocą materiałów wybuchowych. Choć cały czas były wykorzystywane, to dopiero wysiłki rehabilitacyjne i wsparcie lokalnego samorządu sprawiły, że udało się odrestaurować sporą część z nich. Bogata w substancje mineralne gleba to nic innego, jak tylko łupek dewoński, który nadaje tutejszym gronom dodatkowych walorów smakowych.

Wspaniałe winnice Röttgen. (fot. własna)

Potężne, kompleksowe wina klasy Grosses Gewächs dają pojęcie o jakości tutejszego terroir. Nie ociągając się przystąpiliśmy do próbowania owych perełek. Degustację zaczęliśmy od podstawowego wina – Heymann-Löwenstein Schieferterrassen 2017. Charakteryzuje go jasnozłota barwa, aromaty brzoskwinii, dymu, mokrej skały, migdałów oraz masła, w ustach ziołowe, mineralne, z nutami cytrusów, brzoskwini oraz dymu, wsparte na świetnej, potężnej kwasowości (ocena: ****). Nieco wyższy poziom ekspresji terroir gwarantuje Heymann-Löwenstein Von Blauem Schiefer 2017. Jest to selekcja gron z siedlisk pokrytych niebieskim łupkiem. Posiada jasnozłotą barwę, w nosie wyczujemy zapach mokrej skały, dym, siarkę i kremowość, dopiero po dłuższej chwili pojawia się szczypta owocu spod znaku brzoskwinii. W ustach surowe, migdałowo-ziołowe, z solidną kwasowością, słoną nutą mineralną i cytrusową owocowością. Długie, wielowarstwowe, wspaniałe (ocena: ****/*****).

Niebieski łupek i riesling to świetna kombinacja. (fot. własna)

Kolejne wino – Heymann-Löwenstein Stolzenberg GG 2017 – sprawia podobne wrażenie, przy czym znajdziemy tu większy poziom koncentracji. Posiada ono jasnozłotą barwę, w nosie dominują aromaty ziół, brzoskwini, a także krzemowej mineralności, w ustach zaś pierwsze skrzypce gra słona, przenikliwa wręcz mineralność, wsparta potężną cytrusową kwasowością, dalej mamy też nuty migdałów, zielonego jabłka oraz brzoskwini. Głęboki, poważny, choć jeszcze młody riesling (ocena: ****/*****). Następny w kolejce – Heymann-Löwenstein Röttgen GG 2017 jest zupełnie inny. Zdobi go jasnozłota barwa, w nosie zaś wyczujemy więcej aromatów owocowych: brzoskwini, żółtego jabłka, skórki cytryny, ale oczywiście nie brak tu także mineralności i pikantności. W ustach kremowe, krągłe, o wyraźnie zaznaczonych nutach brzoskwini, gruszki i zielonego jabłka, znajdziemy tu także smak ziół i migdałów, wspartych o świetną kwasowość, a także szczyptę krzemowej mineralności. Ułożone, eleganckie, niesamowicie pijalne (ocena: ****/*****).

Surowy, mineralny sok z mozelskiej skały. (fot. własna)

Wraz z Heymann-Löwenstein Uhlen B 2017, powstałego z wyselekcjonowanych gron z siedliska Blaufusser Lay wracamy do bardziej mineralnej, surowej stylistyki. Charakteryzuje je jasnozłota barwa, w nosie zaś dominują nuty ziołowo-pieprzne, wsparte krzemową mineralnością oraz śladową ilością cytrusów i brzoskwiń. W ustach dominuje czysta, przenikliwa, słona wręcz mineralność, na drugim planie pojawiają się zioła: mięta, tymianek, dalej pieprz, wanilia i cytrusy. Wymagające, zmuszające do chwili zastanowienia, aczkolwiek piękne i potężne wino (ocena: ****/*****). Ostatnie z tego rocznika – Heymann-Löwenstein Uhlen L 2017, pochodzące ze stanowiska Laubach, różni się nieco od swego poprzednika. Mamy tu jasnozłotą barwę, w nosie dominują aromaty migdałów, ziół, pieprzu i dymu wędzarniczego, w ustach zaś kluczową rolę gra słona mineralność, wsparta cytrusową kwasowością, sporo tu ekstraktu, nut brzowskwini, jest też typowa dla rieslinga chrupkość, świeżość (ocena: ****/*****).

Röttgen – wzór elegancji. (fot. własna)

Następnie nadeszła pora na trzy butelki z 2016 roku. Pierwsza z nich – Heymann-Löwenstein Röttgen 2016 cechuje jasnozłota barwa, aromaty krzemowe, dymne, ziół, brzoskwini i cytrusów, w ustach zaś mamy soczystą owocowość (brzoskwinia, jabłko), wspartą ziołowo-migdałowym miksem, a wszystko to opiera się na cytrusowej kwasowości i szczypcie słonej mineralności (ocena: ****/*****). Zupełnym jego przeciwieństwem jest Heymann-Löwenstein Uhlen L 2016. Posiada jasnozłotą barwę, w nosie dominują aromaty maślane, kremowe, znajdziemy tu też wanilię, zioła i mokrą skałę. W ustach na pierwszym planie znajdziemy nuty ziół oraz białego pieprzu, dalej pojawia się brzoskwinia i cytrusy, nie brakuje tu chrupkiej, świeżej kwasowości, a także słonej mineralności. Wino jest krągłe, ułożone, sporo tu ekstraktu, widać, że powoli zbliża się do swego szczytu – jest po prostu świetne (ocena: ****/*****). Ostatni z wspaniałych rieslingów Reinharda – Heymann-Löwenstein Uhlen R 2016 (stanowisko Roth Lay) także zdobi jasnozłoty kolor, w nosie zaznaczają się aromaty jasnych owoców, brzoskwini, ziół oraz mineralność. W ustach na pierwszym planie zarysowuje się delikatna, migdałowa goryczka, są też zioła (mięta), brzoskwinia, zielone jabłko, cytrusy oraz świetna kwasowość, a na końcu pojawia się słona mineralność. Wspaniałe! (ocena: ****/*****).

Maślany, kremowy, soczysty riesling Uhlen L. (fot. własna)

Każde z win Reinharda jest na swój sposób wyjątkowe – acz każde z nich łączy jedno – wyjątkowa ekspresja lokalnego terroir oraz wysoka jakość. Całość prac w winnicach odbywa się ręcznie, za wyjątkiem oprysków, które z powodu nachylenia stoków dokonuje się z helikopterów. Drobiazgowa selekcja, długie dojrzewanie, a w konsekwencji świetny smak ma swoją cenę – te wina należą do najdroższych w całym regionie (wyżej opisane butelki kosztują od 20 do 40 €). Mimo tego winiarnia nie ma problemów ze znalezieniem kontrahentów – znaczna część produkcji przeznaczana jest na eksport. Warto ich spróbować, by zrozumieć i docenić potencjał wytrawnych rieslingów – jednych z najlepszych białych win świata.

Majestatyczne tarasy Winninger Uhlen. (fot. własna)

Wina Heymann-Löwenstein importuje do polski firma 101win. Ja zaś degustowałem je w Winningen na zaproszenie winiarza.