Skarb z gór – Czifrik Pince Cabernet Franc 2008.

Wyobraźmy sobie wszyscy porośnięte lasem góry, małe potoczki, pola a w samym centrum skansen we wsi z początku XX wieku. Dookoła nie ma śladu winogron, ani wina, nielicząc dziko rosnących na domach pnącz i miejscowych meneli z knajpy, bo przecież każda, nawet najmniejsza węgierska wieś musi mieć knajpę, a w niej tanie wino.
Bardziej ciekawski turysta wchodzi do każdej zagrody, każdego sklepiku i się rozgląda. Może kupi koronki, a może inne arcydzieła sztuki ludowej. Tu i ówdzie znajdzie się pálinka, taki miejscowy owocowy bimber, który pędzi każdy gospodarz (zresztą legalnie – po uiszczeniu śmiesznego w swej wielkości podatku).

 
Gdzie jest wino? (fot. Kouji Miyahara)

W około 10 zagrodzie zauważyłem, że sprzedają tu wino. Tylko jeden rodzaj – Czifrik Pincze Cabernet Franc 2008. – A skąd to jest? – Pytam sprzedawczyni. – Z sąsiedniej wsi. – Odpowiada. – Macie tu wino? – Są tacy, którzy mają… 
Zastanowiłem się chwilę, i złapałem butelkę. To musi być coś ciekawego, skoro poza regionem winiarskim, w samym środku leśnych wzgórz Cserhát znalazłem taki ciepłolubny szczep, i to dość drogo, jak na podłe wino (a tego się obawiałem w tym miejscu.)
Wino wróciło ze mną do Budapesztu i przeleżało kilka miesięcy. Parę dni temu otworzyłem butelkę i zrobiłem któtki research. Czifrik Pince to mała rodzinna winnica z Cserháthaláp, o której wiadomo tyle, że zajmuje się produkcją win na małą skalę, zarówno białych jak i czerwonych, oraz agroturystyką.
Nie najgorzej jak na wino z nikąd (fot. własna)

Wino które miałem w ręcę, to Cabernet Franc 2008. W barwie swej ciemnoróżowe, lekko przechodzący w cegłę, pewnie z powodu leciwego już wieku. W nosie dżem z owoców leśnych i przytłumione nuty kwiatowe. W ustach zaskakująco lekkie, jakby nieco wodniste, wyczuwalny aromat jeżyn, malin, nieco już zmęczone wiekiem. Dobrze wkomponowany alkohol – nie powiedziałbym, że to wino ma go aż 14%… Tanin nie wyczujemy. Krótki finisz. Wino ciekawe, spodziewałem się czegoś gorszego, choć za tą cenę (2000 HUF = 27 PLN) polecam raczej miejscowe koronki. Ocena: **. Zakupione w Hollókő – wiosce umieszczonej na liście światowego dziedzictwa UNESCO.

Wina z Kőszeg – ciąg dalszy

W końcu doczekałem się większej liczby osób, dzięki czemu mogłem przeprowadzić degustację wszystkich zakupionych w Kőszeg win. Czy moja cierpliwość została nagrodzona? To już inne pytanie…
Cen i specyfikacji nie podawałem, wszystko do znalezienia w grudniowym poście. Test-sekcję rozpoczęliśmy białym, półwytrawnym winem Chardonnay z winnicy Stefanich. Już na początku muszę stwierdzić, że niestety to dla mnie jedno wielkie rozczarowanie. Jasnozłota, przejrzysta barwa, w nosie agresywny alkohol, w tle pieprz, trawa, w ustach potężna, aczkolwiek niczym nie uzasadniona kwasowość (no chyba, że świadomie mamy zamiar używać tego wina jako bazy do szprycerów), w tle wyczuwalne lekkie nuty cytrusowe, krótki, bezbarwny finisz z goryczką. Towarzyszom względnie smakowało, mnie nie. Brakowało mi w nim balansu. Ocena: **
Drugim winem było musujące, wytrawne wino Sgraffito od Tóth Pincészet. Piłem już wina z tej winiarni i mi smakowały, tu zaś znów spotkało mnie kolejne rozczarowanie. Barwa wina podobna do poprzednika, nieco jaśniejsza. Nos łagodny, wyczuwalne nuty cytrusowe, agrest. W ustach świeże, acz nieco tępawe, także nie wyczujemy tu owoców, alkohol zaburza jego strukturę. Finisz podobny do poprzednika – krótki, gorzkawy, do zapomnienia. Ciśnie się na usta – a po cholerę te bąbelki? Żeby głowa bardziej bolała? Pijalne, ale w tej cenie (1750 HUF czyli 24 PLN) znajdziecie na Węgrzech dużo lepszych win. Nawet z tej samej winnicy. Ocena **
Po winach białych przyszła kolej na czerwone, tu błagalnym wzrokiem wypatrywałem czegoś lepszego. I trzeba przyznać, że jest lepiej, bo wino białe jest w Kőszeg tylko dodatkiem do wszechobecnej czerwieni i różu.
 
Spodziewałem się więcej (fot. własna)
Jurisics Vére, czyli Krew Jurisicsa, flagowe wino winiarni Stefanich podniosło poprzeczkę. Barwa wiśniowa, mało przejrzyste, w nosie wyczuwalne aromaty owoców leśnych, maliny, oraz nuty pieprzne. W ustach mocno wyczuwalna, a średniej jakości beczka, pomimo tego jest to wino dość wyważone, o przyjemnych taninach, wyczuwalne nuty jeżyn, owoców leśnych, średni, przyjemny finisz. Rocznik 2013, być może sam przyczyniłem się do jego powstania (brałem udział w zbiorach…). Ocena: ***
Następnie nadeszła pora na winnicę Jagodics. I tu przyszło pozytywne zaskoczenie – Blauburger. Barwa purpurowa, w nosie wyczuwalne aromaty wiśniowe, owoce leśne, maliny, w ustach wyczuwalne owoce – maliny, czerwone jabłka, przyjemne, acz solidne taniny. Najlepsze wino degustacji i jedyne, po które z czystym sumieniem miałbym ochotę sięgnąć raz jeszcze. Ocena: ***
Degustację kończyliśmy Cabernet Sauvignon, o ciemnoróżowej, głębokiej barwie, w nosie atakujący z każdej strony alkohol, w tle owoce leśne. Solidne taniny, mocno wytrawne, wymaga większej “cierpliwości” niż wyżej wymienione wina, acz z czasem się otwiera i łagodnieje. Finisz średni. Nie jestem przekonany, czy górzyste okolice Kőszeg są dobrym miejscem dla tego ciepłolubnego szczepu. Ocena: ***
Po winach z Kőszeg spodziewałem się czegoś więcej. Białe wina są słabe, nie widzę w nich potencjału rozwoju, zwłaszcza, że w innych częściach regionu winiarskiego Sopron znajdziemy znacznie lepsze egzemplarze. Cały wysiłek winarzy skupiłbym na winach czerwonych, które reprezentują przyzwoity poziom, aczkolwiek często daleko im do win z innych regionów o podobnej kategorii cenowej. Przede wszystkim należy ograniczyć używanie beczek, które wielu winom raczej szkodzą, aniżeli pomagają (zwłaszcza jeśli sama beczka jest kiepskiej jakości…). Miasteczko ma potencjał, trzeba go tylko wykorzystać. Ja i tak tam wrócę jeszcze nie raz, więc będę dawał relację ze zmian.

Nieznana historia węgierskich win musujących

Przyjeżdżając na Węgry odkryjemy, że na sklepowych półkach stoi sporo miejscowych win musujących, skądinąd nie gorszej jakości, niż cava, czy prosecco. Törley, Hungaria, Francois, powstające w Budafok zajmują poczesne miejsce w historii miejscowego winiarstwa. I choć dominują na rynku, to historia miejscowych* “szampanów” zaczyna się gdzie indziej – w Pécs, a jej korzenie sięgają… naszej ojczyzny.
 
Siedziba winiarni Littke w Pécs (fot. wikipedia)

Rodzina Littke (a wcześniej Liedtke) przeniosła się z Polski na południe Węgier na początku XVIII wieku. Początkowo zajmowali się krawiectwem, dzięki czemu dorobili się znacznego majątku. W latach 50-tych XIX stulecia Lőrinc Littke wyruszył do Francji, gdzie przez kilka lat poznawał metody powstawania win musujących, a po powrocie w roku 1859 założył swoją własną winiarnię. Powstał kilkupiętrowy system piwnic, w których składowano wino, produkowane wyłącznie metodą klasyczną. Wina tam produkowane zdobyły międzynarodową sławę już w latach 60-tych, docierając do nawet na dwory królewskie. Po śmierci Lőrinca winiarnię przejął jego syn József, który unowocześnił i zmechanizował produkcję win musujących. W 1891 roku przedsiębiorstwo odwiedził cesarz Franciszek Józef I i Franciszek Ferdynand, w następstwie czego rodzina Littke została oficjalnym dostawcą win na dwór cesarski.
 
W winiarni Littke (fot. własna)
W międzyczasie wyrosła im konkurencja. W 1882 roku József Törley wrócił z Reims i założył w Budafok (obecnie południowo zachodnie rubieże Budapesztu) wytwórnię win musujących. Spowadziwszy sprzęt i specjalistów z Francji, kierownictwo powierzył Louisowi François. Pod koniec XIX wieku Törley również zdobył przywilej cesarskiego dostawcy. To właśnie tutaj po raz pierwszy na Węgrzech zastosowanie degorżowanie (usuwanie osadu z butelki poprzez zamrażanie go). Na początku XX wieku wytwórnia Törley produkowała ponad 2 miliony butelek wina musującego. 
 
Dawna reklama win Törley (fot. www.torley.hu)
Traktat z Triannon, a później wielki kryzys zastopowały rozwój obu winiarni. Zmniejszył się rynek zbytu, spadł popyt. Potężnym ciosem była II Wojna Światowa, pod koniec której zbombardowano wytwórnię Törley. Po przejęciu rządów przez komunistów, obydwa przedsiębiorstwa znacjonalizowano, w wytwórni Littke wygaszono produkcję. Dopiero prywatyzacja pozwoliła na odbudowę marki Törley, na bazie której w 2005 roku powstało Törley Pezsgőpincészet Kft. – produkujące rocznie 10-12 milionów butelek, i mającego około 35% udziału w rynku. Winiarnia Littkę działa dziś pod raczej mało znaną marką Cezar Pincészet Kft. W ostatnich latach pojawiły się nowe, niewielkie serie win produkowanych metodą szampańską, w czym specjalizuje się József Szentesi, a któremu coraz więcej winiarni powierza produkcję swoich “bąbelków”. Są to między innymi: Kreinbacher, Sauska, Zoltán Demeter, Tokaji Nobilis, Weninger, Légli, Heimann… I wielu innych. Większość z tych win powstaję w ilości zaledwie 500-1000 sztuk.
Piwnice winiarni Törley w Budafok (fot. własna)

Gdy będziecie na Węgrzech, spróbujcie miejscowych win musujących – co prawda jeszcze trochę im brakuje do tych z Szampanii, ale cenowo są znacznie bardziej przystępne i skutecznie uświetnią ważne chwile waszego życia. Zaś ja dziś oprócz szampana, wznoszę toast winem ze zdjęcia poniżej: Egészségetekre! (Wasze zdrowie!)

 
Törley Charmant – jedna z marek win Törley (fot. producenta)

*Miejscowych – z obecnego terytorium Węgier. Pierwszą węgierską wytwórnię założyli Mihály Schönbauer i János Fischer w Pozsony (czyt. Pożoń – ob. Bratyława). Autor skupił się na wytwórniach, które działają po dzień dzisiejszy na obecnym terytorium Węgier. Pod koniec XIX wieku w 8 miejscach na terenie Korony Św. Stefana produkowano wina musujące, a produkacja osiągnęła 1,75 mln butelek.