Furmint Február – Edycja DiVino

Jak mówiłem, tak i uczyniłem. Udałem się do znanego i dość popularnego baru DiVino, w celu skosztowania furmintów i tym samym wzięcia udziału w akcji Furmint Február. Towarzyszyła mi małżonka, w której uwagi się oczywiście wsłuchiwałem. DiVino to wine bar oraz restauracja, można skosztować tu ponad 120 rodzajów wina, a co dwa tygodnie “dyżury” pełnią tu winiarze (Franz Weninger, Mihály Figula, Csaba Miklós, Daniel Konyári i inni). DiVino jest też jednym z miejsc, gdzie można wziąć udział w kursie WSET.
 
Wrota raju 🙂 (fot. własna)
 
 Przed nami postawiono 5 kieliszków po 1 dl wina, co jest w zupełności wystarczające, by móc skosztować i poznać kilka rodzajów furmintów, zwłaszcza w takiej przyjemnej cenie – 2500 HUF (35 PLN). Pierwszym z nich był Szent Donat Furmint 2014. Szent Donat Birtok to mała posiadłość w Csopak, na północnym brzegu Balatonu. Furmint ten posiada słomkową barwę, w nosie wyczujemy przede wszsytkim nuty kwiatowe, brzoskwinię, miód, śladowe aromaty botrytisu. W ustach na pierwszy plan wyczuwa się solidna, wysoka kwasowość, nuty owoców cytrusowych, mięta, wraźnie ujawnia się mineralność –  wino jest jakby nieco słone. Na finiszu wyczuwalna lekka goryczka. Bardzo świeże, przyjemne wino na ciepłe wiosenne i letnie wieczory. Ocena: ****.
 
Wina można nabyć także na wynos, z 30% rabatem (fot. własna) 
Kolejnym podanym winem było Szent Tamás Mád Furmint 2014. Tu już zaczyna się monolog tokajskich furmintów. Oko: kolor jasnosłomkowy, widoczne niewielkie bąbelki. W nosie złożone, wyczuwalne nuty egzotycznych owoców, mango, zielonych przypraw, agrestu, zielonego jabłka. W ustach wyraźne nuty trawy, przypraw, wyczuwalna dobra mineralność, w tle nuty agrestu, zielonego jabłka. W ryzach trzyma to wszystko wyraźna kwasowość. Solidniej zbudowane od poprzednika, o bardziej złożonych aromatach. Długi finisz z nutą goryczki. Ocena: ****.

 
Pięć furmintów, plus dodatki (fot. własna) 
Trzecim z degustowanych win było Árvay Tokaji – Birtok Furmint 2012. Oko: barwa jasnożółta, klarowna. W nosie wyczuwalne aromaty botrytisu, suszonej śliwki, miodu. W ustach podobna impresja: botrystis, susz owocowy, brzoskwinia oraz potężna kwasowość. Dobrze zbudowane, przyjemne tokajskie wino. Długi, przyjemny finisz. Ocena: ***/****.
 

Stylowe, nowoczesne wnętrze (fot. własna) 
Czwartym z kolei było Erzsébet Pince Estate Furmint 2012. Oko: Barwa jasnosłomkowa, klarowna. W nosie od razu uderza nas nuta zielonych jabłek, po czym przychodzą kolejne – mango, kwiaty, botrytis. W ustach oleiste, wyczuwalne aromaty agrestu, cytrusów, ananasów. Harmonijne, przyjemne – choć i tu spotykamy się z solidną kwasowością. Finisz jakby nieco pikantny, długi, gdzie ponownie pojawia się nuta zielonych jabłek. Ocena: ***/****.
 
Do zobaczenia następnym razem (fot. własna) 
Piątym i ostatnim z degustowanych furmintów był Demeter Furmint 2013. Oko: barwa jasnożółta, klarowna. W nosie wyczuwalne nuty zielonego jabłka, cytrysów, pigwy oraz botrytisu. W ustach kontynuacja tego, co nam podpowiada nos – zielone jabłko, agrest, cytrusy, przyprawy oraz lekkie nuty botrytisowe, wyraźna kwasowość. Średni finisz, wyczuwalne nuty zielonej papryki. Ocena: ***. Ten furmint mi smakował najmniej. Jeśli chodzi o zwyciężce, to jest nim dla mnie Szent Tamás Mád Furmint 2014, przede wszystkim ze względu na swoją złożoność i bogactwo smaku. Do win wzięliśmy zakąski w formie chipsów tortilla z dipami z prażonej papryki i pomidorów, oraz kremowo-śmietankowego z ziołami oraz oliwek. Całość sprawiła wspaniałe wrażenie dla ciała i dla duszy. Jeśli ktoś z was będzie chociażby przejazdem w Budapeszcie – polecam zajrzeć do DiVino Gozsdu – czekają was tam niezapomniane winiarskie przygody – ja z pewnością nie raz tam wrócę!

Furmint Február – Czym to się je?

Za nami już ponad połowa miesiąca lutego, mięsiaca, który dla wszystkich winomanów na Węgrzech jest miesiącem Furminta. Szczep ten, będący podstawą większości kupażowanych win w Tokaju od wielu lat cieszy się niesłabnącą popularnością, jako winiarska lokomotywa Madziarów. Jest to jeden najważniejszych szczepów na Węgrzech, pojawia się także w okolicznych krajach: na Słowacji, w Serbii, Rumunii oraz przede wszystkim Słowenii, gdzie znany jest pod swoją lokalną nazwą Šipon. Na Węgrzech poza Tokajem występuje przede wszystkim w Somló, gdzie pokazuje swe mineralne, ciekawe oblicze oraz nad Balatonem, gdzie jednak znajduje się w cieniu Olaszrizlinga. W związku z jego niesłabnącą popularnością od 7 lat organizuje się degustacje oraz różnorakie wydarzenia, majäce na celu popularyzację win, które z niego powstały. Najważniejszym i największym, jest Furmint Február Nagy Kóstoló, który ma miejsce w pierwszy czwartek lutego w Zamku Vajdahunyad w Budapeszcie. Niestety z przyczyn osobistych musiałem sobie darować tę imprezę. 
 
A takie furminty czekają na Was w DiVino Gozsdu (fot. z facebooka baru DiVino) 
W popularyzcję włączyły się także sklepy winiarskie, przede wszystkim w stolicy. Sieci winiarskie, takie jak Borháló organizują własne degustacje z udziałem winiarzy. Ale Węgry to nie tylko Budapeszt – wydarzenia odbywają się w całym kraju – np w Debreczynie, czy też Nyíregyháza. Inicjatywę przejęli również winiarze z z Tokaju i okolic. Za najciekawszą uznałbym odbywającą się dziś degustację furmintów w niedawno oddanym Aszúház w Mád z udziałem Istvána Szepsyego seniora oraz juniora, plus kilku czołowych winnic z okolicy. Takie wydarzenia nie zdarzają się zbyt często. Ja zaś sam zamierzam skorzystać z degustacji w jednej z wielu winiarni, mój wybór padł na DiVino w Budapeszcie, które serwuje 5 rodzajów furminta w przyjemnej cenie 2500 HUF (35 PLN) – Demetervin, Szt. Tamás Pincészet, Erzsébet Pince, Árvay Családi Pincészet, St. Donat Birtok – i oczywiście zdam Wam relację.

Wiosno, gdzie jesteś? – Faramuci Olaszrizling 2014

Luty lutym, ale ciało i dusza znużone zimą pragną już wiosny. Dobrym sposobem na przywołanie choć odrobiny wiosny jest wino – a zwłaszcza takie, po które chętnie sięgamy w letnie wieczory. Pewnie winni konserwatyści poleciliby tu jakąś przyjemną, owocową czerwień, ja zaś piłem wino białe – Olaszrizlinga z okręgu winiarskiego Balatonfüred-Csopak. Lovas, czyli wioska, w której powstaje jest położna na wzniesieniach północnego brzegu Balatonu, dosłownie kilka kilometrów od linii brzegowej i liczy zaledwie ok. 400 dusz. Sama winnica o pięknej nazwie Levendula Pincészet (Piwnica Lawenda), położona jest na malowniczym zboczu Kishegy, liczy sobie 4 ha, na których uprawiane są: Olaszrizling, Chardonnay, Juhfark oraz Cabernet Sauvignon. Uprawia się tu również wspomnianą lawendę – której aromat można wyczuć w degustowanym przeze mnie winie.
 
A o to i etykieta wraz z cytatem (fot. własna) 
Faramuci Olaszrizling 2014 to ze wszech miar wino na wiosnę, tudzież lato. Ale nie tylko – to gratka dla tych, którzy tęsknią za tymi porami roku, szczególnie w tak paskudną pogodę, jak w ostatnich tygodniach. Ma średnio intensywną, żółtą barwę. W nusie wyczujemy aromaty kwiatów polnych, trawy, cytrusów oraz lawendy. W ustach jest lekkie, świeże, pojawiają się nuty owocowe – brzoskwinia, limetka, w tle lawenda. Bardzo łagodne, aczkolwiek sprawia dużą przyjemność. Ocena: ***. Cena: 1500 HUF (21 PLN). A wszystko podsumowuje piękna etykieta z cytatem z Maraia: “Bo podstawą każdej mądrości, poznanej dzięki węgierskiemu winu oraz ogólnej ogładzie jest to: trzeba kochać życie, i nie przejmować się wyrokami świata. Wszystko zaś inne jest próżnością”.