Nektar dla ciała i duszy – Götz 4 puttonyos aszú 1999

Od dłuższego czasu chciałem spróbować jakiegoś aszú. Czasami człowiek tak ma, że sobie coś ubzdura i później ta rzecz siedzi w jego podświadomości i od czasu do czasu daje o sobie znać. Właśnie tak było ze mną wczoraj. Nie chciałem jednak próbować tych droższych aszú, sięgnąłem więc po zakupione wcześniej Götz 4 puttonyos aszú z wybitnego rocznika 1999. Götz to średniej wielkości rodzinna winnica (17 ha), która położona jest w pobliżu położonej na uboczu wioski Hercegkút, gdzie znajdują się malownicze piwniczki powstałe kilkaset lat temu. Rodzina gospodaruje tam od 2000 roku, choć wina produkowała już wcześniej – przykładem jest to właśnie aszú.

 
Malownicze piwniczki w Herecgkút (fot. ze strony producenta) 

Przechodząc do wina, warto wspomnieć, że jest już to wymierająca kategoria – 4 puttonyos aszú się już nie produkuje, dlatego warto próbować tych win, dopóki są na rynku. Wcześniej wspomniałem także, że rok 1999 był jednym z najlepszych w ostatnim dwudziestoleciu w Tokaju. Powstały wtedy na prawdę wielkie wina. Co można powiedzieć o tym? Oko: piękna, głęboka bursztynowa barwa, nos: tu otwiera się cała gama ciekawych aromatów – miód, suszone owoce, potęga botrytisu, karmel. W ustach wyraźna kwasowość, kompensowana słodyczą – dzięki temu to wino ma jeszcze w sobie werwę – suszona śliwka, botrytis, w tle aromat brzoskwini, pigwy. Delikatnie utlenione, ale chyba to już taki styl – mniej tu owocowości, jak w świeżych, młodych aszú. Długi, przyjemny, miodowy finisz. Bardzo dobry zakup. Cena: 2999 HUF (42,50 PLN). Ocena: ****. Moim zdaniem nieco rustykalne, are wciąż daje dobre pojęcie o wielkości swojego rocznika.

A tutaj inny produkt – 6 puttonyos aszú z 2002 roku (fot. ze strony producenta)

Kislaki Érintetlen Merlot 2015 – Owocowe szaleństwo zimową porą!

Kiedy cała winiarska Polska zachwyca się nową, węgierską ofertą Lidla (która jest odbiciem, a raczej cieniem promocji, która pojawiła się na jesieni w sklepach powyższej sieci w kraju Madziarów), ja postanowiłem skosztować wino, którego prawdopodobnie w żadnym polskim sklepie nie dostaniecie. Była już o nim mowa w grudniu, pojawiło się na degustacji w Muzeum Zwacków w Budapeszcie – otrzymałem go pod koniec, jako prezent “na odchodne”.
 
Widok z winnicy na Badacsony (fot. ze strony producenta) 
A prezent to bynajmniej ciekawy, już sama etykieta wskazuje, by wino to wypić jak najszybciej. Érintetlen – czyli nienaruszony – już jego nazwa wskazuje, że ten Merlot nie został poddany prawie żadnej obróbce – spontanicznie dojrzewał w 300 litrowych, dębowych beczkach, nie klarowano go ani nie filtrowano – taka świeża próbka z wzgórza Jánoshegy położonego w Szőlőskislak na południowym brzegu Balatonu. Jego twórca – Géza Légli – jest postacią wyjątkową w świecie węgierskiego winiarstwa, mam zamiar poświęcić mu w przyszłości dłuższy post.
 
Klasyczna elegancja (fot. ze strony producenta)
Otworzywszy butelkę nie sposób było nie wyczuć burzy owoców. Zacznijmy jednak od początku – oko: purpurowe, wyraźnie widoczne drobinki oraz śladowa ilość bąbelków. W nosie aromaty wiśni, śliwki, maliny oraz czarnych porzeczek. W ustach jak i w nosie na pierwszym planie owoce: wiśnia, malina, dzika róża, delikatna kwasowość, wyczuwalne drobinki – kłania się brak klarowania i filtracji. Niecałe trzy miesiące w ryzach nadały tej dzikiej niemalże owocowości nieco ogłady. Świeżość wyczuwalna w ustach, czuć nasycenie dwutlenkiem węgla – w młodych winach to przecież nic dziwnego. Krótki, aczkolwiek bardzo owocowy finisz. Degustowane po raz drugi, drugi raz jestem zadowolony. Ocena: ***. Cena: 1833 HUF (26 PLN). Zdecydowanie warte swej ceny.

Gróf Degenfeld Terézia Hárslevelű 2012 – Dobre wino z ciekawego siedliska

Jeśli zdarza się wam czasem oglądać zdjęcia z Tokaju i okolic, to bardzo często pojawiającym się motywem jest mała kapliczka na wzgórzu porośniętym winogronami. Wzgórze to Henye-domb, kapliczce zaś patronuje św. Teresa i od niej to pobliska parcela wzięła swą nazwę. Dlaczego św. Teresa? Powodów jest kilka. Po pierwsze, ówczesny właściciel tej ziemi, hrabia Antal Grassalkovich otrzymał liczne nadania, również w tej okolicy właśnie od cesarzowej Marii Teresy. Po drugie, w Tarcal zbiory rozpoczynano tradycyjnie 15 października, czyli we wspomnienie św. Teresy – którą czczono w procesjach. Tyle historii.

 
Kaplica z winnicami jeszcze przed renowacją (fot. z facebooka winnicy)

Dziś w Tarcal wieje nowoczesnością – winiarnia Gróf Degenfeld otrzymała środki na renowację kapliczki, stworzenie ścieżki tematycznej, muzeum w piwnicach oraz przechowywalni na wina. Wszystko to ma na celu przyciągnięcie większej ilości turystów. Producent zaczął też produkować wina z poszczególnych parceli, w tym i degustowane Hárslevelű z siedliska Terézia. Zaczęto również używać nowych tokajskich butelek przeznaczonych dla win wytrawnych.

 
Tokajski szyk (fot. ze strony winnicy)

Przejdźmy zaś do samego wina. Charakteryzuje je jasna, żółta barwa, w nosie wyczuwalne kwiaty lipy, miód, morela oraz nuty zielonych ziół. W ustach nieco wycofane, znajdziemy tu nuty papierówki, miodu, wyraźną kwasowość (5,5 g/l) oraz solidną strukturę, którą uzyskało poprzez czas spędzony w beczkach. W tle wyczujemy również nuty agrestu oraz goździków. Przyjemny, lecz niezbyt długi finisz. Ogólnie rzecz biorąc dobre wino, które oddaje charakter siedliska, wyczujemy w nim mineralność tokajskiej ziemi. W gąszczu Furmintów to Hárslevelű jest ciekawym rodzynkiem. Zawartość alkoholu: 12,7%. Cena: 2890 HUF (41 PLN). Ocena: ***.