Zelna Füred Birtok Olaszrizling 2018 – balatoński klasyk w organicznym wydaniu

Balaton, a szczególnie jego północne wybrzeże to jedno z najstarszych miejsc uprawy winorośli na Węgrzech. Łagodzący klimat jeziora, łagodne wzniesienia o południowym nachyleniu stoków oraz zróżnicowane podłoże sprawiają, że obszar ten był obsadzony winną latoroślą już w starożytności, gdy stacjonowały tu oddziały Cesarstwa Rzymskiego. Spośród kilku subregionów, jednym z ciekawszych miejsc do uprawy jest apelacja Balatonfüred-Csopak, gdzie działa winiarnia Zelna Borászat. To stosunowo młode, rodzinne przedsiębiorstwo zostało założone w 2014 roku przez Barnę Barnabása i jego żonę Lillę Lukács. Od początku winnice prowadzone były w zgodzie z zasadami uprawy organicznej, zaś winiarnia, jako jedna z pierwszych na Węgrzech – otrzymała certyfikację unijną. Dziś producent gospodaruje na 15 ha w trzech siedliskach: Farkó-kő dűlő, Berekszél-dűlő (Balatonfüred) oraz Penke-dűlő (Balatonszőlős). Powstaje z nich rocznie około 60 tysięcy butelek wina rocznie.

Dobre wino w dobrym opakowaniu. (fot. własna)

Zelna Füred Birtok Olaszrizling 2018 to kupaż powstały z gron olaszrizlinga zebranych z dwóch parcel – Farkó-kő dűlő,oraz Berekszél-dűlő. Po kontrolowanej fermentacji 1/3 wina trafiła na 5 miesięcy do dębowych beczek, pozostała część dojrzewała w stalowych zbiornikach. Po kupażowaniu zostało zabutelkowane i trafiło do sprzedaży. Cechuje je jasnozłota barwa. Nos pokazuje nieco złozoności i dojrzałości, znajdziemy tu aromaty żółtych jabłek, gruszek, kredy, wosku, przypraw korzennych, migdałów i polnych ziół. W ustach wytrawne, średnio zbudowane, z dobrze zaznaczoną kwasowością, umiarkowanym alkoholem, oraz nutami żółtych jabłek, migdałów, suszonych śliwek, wosku, pestkową goryczką oraz delikatną słonością. Finisz średniodługi. Solidne, dobrze zrobione, codzienne wino w bardziej niż uczciwej cenie. Obyśmy tylko doczekali się czasów, że takowe wina mocniej zagoszczą na naszych półkach… Ocena: *** (87/100 pkt). Cena: 1599 HUF (20,50 PLN).

Źródło wina: zakup własny w sieci marketów Príma.

Champagne Pierre Paillard Bouzy Les Parcelles XIV – wspaniały musiak na Nowy Rok

Od kilku lat uparcie trzymam się dość zwyczajnej tradycji – nowy rok witam szampanem. Nie tym sowieckim, nie jakimś lokalnym musiakiem za dwie, czy trzy dychy, ale szampanem. Najprawdziwszym. Może to zabrzmieć pretensjonalnie, może też snobistycznie, ale uważam, że raz do roku wolno. A nawet trzeba. Jeśli coś lubimy, to czemu mielibyśmy sobie tego odmawiać? Ludzie wydają pieniądze na całą masę różnych zbytków, zatem raz w roku wino za stówę czy dwie nie powinno wzbudzać niczyjego oburzenia. Zresztą nic im do tego. Zatem tym razem, z duchem pewnego odnowienia pod znakiem zrównoważonej uprawy winorośli sięgnąłem po wino od producenta, który jej hołduje – winiarni Pierre Paillard. To rodzinne gospodarstwo znajduje się w wiosce Bouzy, na południowym skraju subregionu Montaigne de Reims. Paillardowie zajmują się winogrodnictwem od 1768 roku, zaś wina zaczęli produkować na początku XX wieku. Całość produkcji pochodzi z własnych, uprawianych organicznie winnic, których powierzchnia wynosi 11 ha. Większość upraw stanowi tu pinot noir, natomiast w porównaniu do innych okolicznych winiarni, ważną rolę odgrywa także chardonnay (zajmuje 40% wszystkich nasadzeń).

Świetny szampan, to udany początek roku! (fot. własna)

Champagne Pierre Paillard Bouzy Les Parcelles XIV to nierocznikowe cuvée, powstałe w 70% z pinot noir i 30% z chardonnay. Bazę stanowiły wina z 2014 roku, uzupełnione 1/3 win rezerwowych z wcześniejszych roczników. Fermentowało i dojrzewało przez kilka miesięcy w stali, po czym trafiło do butelek, gdzie przeszło drugą fermentację. Degorżowano je w 2019 roku, dosage wyniósł 1,8 g/l. Posiada jasnozłotą barwę, musowanie jest dość delikatne, za to trwałe. Pachnie klasycznie – brioszką, skórką chleba, żółtym i zielonym jabłkiem, skórką cytryny. Usta są szczodre, wytrawne, z świetną kwasowością oraz gładkim musem. Znajdziemy tu nuty brioszki, skórki chleba, zielonego jabłka, gruszki, cytryny, oraz słoną, kredową mineralność. Finisz jest długi. Świetny początek roku z klasycznym, bogatym szampanem od małego producenta. Ocena: **** (92/100 pkt). Cena: 13443 HUF (166,50 PLN).

Źródło wina – zakup własny.

Château Ferrière – ostoja biodynamizmu w sercu Médoc

Poszukując kolejnych, wyjątkowych winiarni w Médoc trafiłem na Château Ferrière – jedną z najmniejszych, o ile nie najmniejszą (20 hektarów), klasyfikowaną posiadłość z Margaux. Powoli odzyskuje ona renomę utraconą w XX wieku, kiedy przez długie dekady produkowano tu minimalne ilości wina.

Skromna, schludna siedziba Château. (fot. własna)

Jej początki sięgają połowy XVIII wieku, gdy została założona przez Gabriela Ferrière, królewskiego brokera. W 1777 roku sprzedał on posiadłość swoim kuzynom, z których jeden – Jean Ferrière został wybrany w 1792 roku burmistrzem Bordeaux. Posiadłość przez ponad 150 lat pozostawała w rękach rodziny, zaś w 1855 roku została sklasyfikowana jako jedno z Troisièmes Crus (Grand Cru 3 klasy). W 1914 roku została sprzedana Armand Feuilleratowi, którego potomkowie w 1952 wydzierżawili ją na 40 lat właścicielowi Château Lascombes – Alexowi Lichine. Używał on pochodzących stąd gron do produkcji win w swej głównej posiadłości, wypuszczając tylko niezwykle limitowane serie dla jednej z wielkich linii lotniczych.

Imponujące betonowe zbiorniki fermentacyjne. (fot. własna)

Château Ferrière zostało w 1988 roku nabyte przez Jacquesa Merlauta, właściciela innych znanych posiadłości – Château Chasse-Spleen, Château La Gurgue and Château Haut-Bages Liberal, lecz produkcję wznowiono dopiero w 1992 roku – po wygaśnięciu poprzedniej umowy najmu. Stery winiarni przejęła wówczas córka Jacquesa –  Bernadette Villars-Merlaut, która poświęciła sporo wysiłku odbudowie zaniedbanej posiadłości. Niestety nie dane jej było ujrzeć jej blasku, gdyż wraz z mężem w tym samym roku zginęła w wypadku.

W winiarni praca ciągle wre. (fot. własna)

Od 2000 roku za zarządzanie Château Ferrière (a także Château Haut-Bages Libéral oraz Château La Gurgue) odpowiada jej córka – Claire Villars Lurton. Razem z mężem – Gonzague Lurtonem (właściciel Château Dufort-Vivens) poszerzyli rodzinne portfolio o kolejne posiadłości w regionie oraz w Stanach Zjednoczonych (winiarnia Acaibo w Sonomie). To Claire zdecydowała o przejściu na uprawę biodynamiczną, jako jedna z niewielu w całym regionie. Dzięki szczególnej trosce poświęconej winnicom, oraz licznym modernizacjom w winiarni Château Ferrière powoli odzyskuje swoje miejsce na winiarskiej mapie Margaux.

Biodynamiczne preparaty. (fot. własna)

Do degustacji podano trzy wina z portfolio winiarni oraz powiązanych z nią posiadłości. Jako pierwsze zaserwowano Château Ferrière 2017, kupaż cabernet sauvignon (79%), merlota (19%) oraz petit verdot (2%), dojrzewający przez 18 miesięcy w beczkach z francuskiego dębu (40% nowych). Wino cechuje się ciemno rubinową barwą. Pachnie czrną porzeczką, wiśnią, jeżyną, wanilią, cedrem oraz kawą. W ustach średnio zbudowane, z świetną kwasowością, jedwabistą tanniną oraz dobrze zintegrowanym, średnim alkoholem. Sporo tu nut czarnej porzeczki, wiśni, czereśni, jeżyn, a także czerwonej papryki, kawy, wanilii, dymu i tytoniu. Finisz średniodługi, zaś sami wino jest niespecjalnie złożone, ale eleganckie i harmonijne. Ocena: ***/****  (90/100 pkt).

Solidny początek. (fot. własna)

Następnie nadeszła pora na Château Dufort-Vivens 2015 (Grand Cru 2 klasy), należące do portfolio męża właścicielki. Jest to kupaż cabernet sauvignon (90%) i merlota (10%) z Margaux, dojrzewający w nowych francuskich beczkach (40%) i amforach przez 18 miesięcy. Znajdziemy tu nieco jaśniejszą, średnio głęboką, rubinową barwę. W nosie mamy nieco więcej ewolucji, dominują tu nuty wanilii, kawy, są też śliwki, jeżyny, czarna porzeczka, fiołki, oraz skóra i drewno. W ustach średnio zbudowane, z wysoką kwasowością, ze sporym garbnikiem i przeciętnym alkoholem. Sporo tu nut grafitu, czarnej porzeczki, wiśni, czereśni, wspartych wanilią, dymem, kawą i czekoladą od beczki. Finisz długi, wino posiada sporą głębię i bogactwo, którym wyróżnia się od swego poprzednika. Ocena: **** (92/100 pkt).

Wyśmienite Margaux. (fot. własna)

Ostatnim z trójki win było najstarsze –  Château Haut-Bages Libéral 2009 z apelacji Pauillac. To cuvée z odmian cabernet sauvignon (70%) i merlot (30%) idealnie pokazuje jak wiek pozwala rozwinąć potencjał bordoskich czerwieni. Dojrzewało ono przez 16 miesięcy w dębowych beczkach, z czego 40% w stanowi nowy dąb. Posiada rubinową barwę, wpadającą w granat. Pachnie śliwką, czarną porzeczką, kompotem wiśniowym, skórą, lekką pieprznością oraz czekoladą. W ustach solidnie zbudowane, z wysoką kwasowością, sporą, acz gładką taniną i średnim alkoholem. Na pierwszym planie zaznaczają się nuty czarnych porzeczek, jeżyn, dymu, skóry, grafitu, pojawia się także mokra ziemia oraz tytoń. Finisz długi, wino bogate, złożone, o świetnej równowadze. Ocena: **** (93/100 pkt).

Pauillac w kwiecie wieku. (fot. własna)

Claire Villars Lurton udowadnia, że nawet w tak wymagającym miejscu jak Médoc da się tworzyć solidne wina nie rezygnując przy tym z troski o otaczające środowisko. Co ważne, koncept ten zaszczepiła w innych posiadłościach rodziny, tworząc swego rodzaju front odnowy na Prawym Brzegu Bordeaux. I choć wciąż jest to kropla w morzu konwencjonalnych upraw, to daje nadzieje na zmiany i ogólną poprawę jakości tych obszarów, zdominowanych przez winiarską monokulturę.

Do Bordeaux podróżowałem za swoje, winiarnię odwiedziłem po uprzedniej rezerwacji (wstęp płatny – w cenie degustacja 3 win).