Każdy z nas ma jakieś plany, marzenia, cele. Od wielu lat jednym z moich największych marzeń – wielokrotnie spełnianym – jest podróżować, odkrywając regiony winiarskie świata i próbując win w nich powstających. Tym razem droga zawiodła mnie do miejsca, które z produkcją tego szlachetnego trunku łączy się w bardzo niewielkim stopniu, zaś bezpośrednim celem byłu udział w wyjątkowej degustacji. Powiedzieć, że było to jedno z najważniejszych wydarzeń winiarskich tego roku, to jak nic nie powiedzieć. To były wspaniałe dwie godziny spędzone z butelkami, które w wielu przypadkach mogę oglądać tylko w lodówkach specjalistycznych sklepów winiarskich.
Degustacja w historycznych wnętrzach Vintners Hall. (fot. własna)
Bordeaux. Z początku to była dla mnie trudna miłość. Dla człowieka przyzwyczajonego głównie do środkowoeuropejskich, świeżych, mocno kwasowych bieli, te długo dojrzewające, beczkowe czerwienie z poteżnymi taninami wydawały się niczym zamki nie do zdobycia. Oczywiście, Bordeaux się zmienia – coraz mocniej stawia się tam na ekspresję owocu, a styl staje się znacznie bardziej przystępny dla szerszego grona konsumentów. Jednocześnie ceny wciąż rosną, a wysupłanie kilkuset złotych za butelkę klasy Grand Cru nie stanowi problemu tylko dla grona najlepiej sytuowanych. Dlatego też niezwykle rzadko zdarza się okazja, by jednocześnie obcować z tak szerokim wyborem win zarówno z lewego, jak i prawego przegu Żyrondy.
Siedziba cechu winiarzy. (fot. własna)
Jednym z takich wyjątkowych wydarzeń jest coroczna degustacja organizowana przez The Institute of Masters of Wine w Vintners Hall w Londynie. Pomyślana głównie z myślą o przedstawicielach branży, jednakże każdy może wziąć udział. Warunkiem jest zakup biletów. Oczywiście próg wejścia nie jest mały – 120 GBP, czyli obecnie 650 PLN to kolosalna kwota, aczkolwiek patrząc na ceny degustowanych win, wydaje się ona całkowicie uzasadniona. Do degustacji przygotowano 82 wina z 10 apelacji: Barsac, Haut-Médoc, Margaux, Pauillac, Pessac-Léognan, Pomerol, Sauternes, Saint-Émilion, Saint-Julien, oraz Saint-Estèphe. Generalnie rzecz biorąc obowiązywała samoobsługa, deustacja odbywała się we własnym tempie, natomiast osobno wystawiono cztery wina klasy Premier Grand Cru Classé, polewane za okazaniem kuponu. Mnie udało się spróbować i zrobić notatki 35 win, co, biorąc pod uwagę ograniczony czas (nieco ponad 2h) uważam za całkiem dobry wynik. Poniżej prezentuje opisy i oceny najlepszych z nich.
Arcydzieło. (fot. własna)
Warto zacząć od bezsprzecznie najlepszego wina – Château Margaux 2018. To Premier Grand Cru Classé z lewego brzegu to prawdziwy klasyk. Prawie w całości powstało z cabernet sauvignon (90%), uzupełnione merlotem (4%), petit verdot (4%) i cabernet franc (2%), Posiada ono ciemnorubinową barwę. Pachnie czarną porzeczką, żurawiną, wanilią, drzewem sandałowym, skórą, świeżo mieloną kawą, żwirem oraz płatkami róży. W ustach solidnie zbudowane, o wysokiej kwasowości, sporej, acz gładkiej taninie, z nutami wiśni, czarnej porzeczki, żurawiny, drewna sandałowego, wanili, skóry, dymu, kawy i mokrego żwiru. Finisz niemalże nieskończenie długi. Arcydzieło, wino wybitne – a to dopiero początek jego drogi! Ocena: ***** (98/100 pkt).
Świetny Saint-Émilion. (fot. własna)
Niewiele ustępuje mu Château Cheval Blanc 2018, dla którego jest to jeden z ostatnich roczników w klasyfikacji Saint-Émilion – jego właściciele zdecydowali się ją opuścić, nie zgadzając się ze zmianami w kryteriach. Mamy tu kupaż merlota (54%), cabernet franc (40%) oraz cabernet sauvignon (5%). Posiada ono purpurową barwę. W nosie znajdziemy aromaty wiśni, żurawiny, suszonej śliwki, skóry, wanili oraz cedru. W ustach solidne zbudowane, z średnio-wysoką kwasowością, sporą, mięsistą taniną, nutami wiśni, czereśni, żurawiny, suszonych śliwek, dymu, kawy, wanili oraz cedru. Bardzo długi finisz. Gładkie, miękkie, acz jednocześnie niezwykle potężne – prawy brzeg w pełni majestatu. Ocena: ***** (97/100 pkt).
Kolejna legenda. (fot. własna)
Równie fantastyczne jest Château Angélus 2018. Ten legendarny blend merlota (65%) i cabernet franc (35%) podobnie do poprzednika zdecydował się opuścić najnowszą klasyfikację win z Saint-Émilion. Cechuje go purpurowa barwa. Nos częstuje intensywnym aromatem wiśni, czarnej porzeczki, skóry, wanili, cedru oraz dymu. Usta są dobrze zbudowane, z wysoką kwasowością, sporą taniną, mocno zaznaczonym alkoholem, oraz nutami wiśni, żurawiny, czerwonej papryki, pieprzu, dymu, skóry, suszonej śliwki oraz wanili. I tu finisz trwa w nieskończoność. Ocena: ***** (97/100 pkt).
Wspaniały Super Second. (fot. własna)
Niemałym, acz pozytywnym zaskoczeniem była dla mnie jakość Château Montrose 2018. Ten Super Second (tak nazywa się wina na drugim poziomie klasyfikacji Lewego Brzegu, które dorównują jakością tym z pierwszego poziomu) tworzy kupaż oparty na cabernet sauvignon (72%), z domieszką merlota (20%), cabernet franc (6%) oraz petit verdot (2%). Posiada ono purpurową barwę. W nosie dominują nuty czarnych porzeczek, jeżyn, ciemnych wiśni, cedru, skóry, kawy i tytoniu. W ustach świetnie zbudowane, z wysoką kwasowością, sporą taniną, nutami czarnych porzeczek, jeżyn, ciemnych wiśni, żurawiny, cedru, tytoniu, kawy, skóry i czarnego pieprzu. Nieskończony finisz. Jeden z moich osobistych faworytów. Ocena: ****/***** (96/100 pkt).
Niesztampowy kupaż z Saint-Émilion. (fot. własna)
Wspaniałym winem jest także Château Figeac 2018. Winiarnia od 2022 roku debiutuje na szczycie klasyfikacji Saint-Émilion, zaś rocznik 2018 powstał z merlota (37%), cabernet sauvignon (33%) oraz cabernet franc (30%). Charakteryzuje go purpurowa barwa. W nosie dominują aromaty ciemnych i czerwonych owoców: wiśni, czereśni, żurawiny, maliny, czarnej porzeczki, oprócz nich znajdziemy także wanilię, drzewo cedrowe, dym. Usta są solidnie zbudowane, z średnio-wysoką kwasowością, potężną, acz miękką, dojrzałą taniną, sporo tu owocowości spod znaku wiśni, czereśni, czarnej porzeczki, uzupełnionych papryką, czarnym pieprzem, wanilią, dymem, kawą i drzewem cedrowym. Niezwykle długi finisz. Nie bez powodu Figeac jest nazywany najbardziej „lewobrzeżnym” winem z Saint-Émilion – dominacja cabernetów jest mocno wyczuwalna. Stylistyczna perełka. Ocena: ****/***** (96/100 pkt).
Ciekawa etykieta kryje świetne wnętrze. (fot. własna)
Niespodzianką dla mnie był także Château Talbot 2018 z Saint-Julien. Wyróżniająca się etykietą butelka (rodzina Cordier obchodziła wówczas 100-lecie posiadania château), kryje kupaż cabernet sauvignon (66%), merlota (29%) i petit verdot (5%). Posiada ciemnorubinową barwę. Pachnie wanilią, cedrem, czarną porzeczką, suszoną śliwką, ciemną wiśnią, skórą i dymem. W ustach dobrze zbudowane, soczyste, ze sporą kwasowością i potężną, acz dojrzałą taniną oraz nutami jeżyn, czarnych porzeczek, żurawiny, dymu, grafitu, skóry i tytoniu. Bardzo długi finisz. Eleganckie, ułożone, acz bardzo jeszcze młode wino od wybijającej się ponad przeciętność posiadłości. Ocena: ****/***** (96/100 pkt).
Mój faworyt z Pessac-Léeognan. (fot. własna)
Kolejną pozycję na mojej liście najlepszych win zajmuje Château Smith Haut Lafitte 2018 z Pessac-Léognan. To drugi rocznik tego wina, który próbuję, a poprzedni zrobił na mnie równie duże wrażenie. Tu mamy blend złożony z cabernet sauvignon (60%), merlota (34%), cabernet franc (4%) i petit verdot (2%). Barwa klasyczna, purpurowa. Nos kusi aromatami czarnej porzeczki, cedru, mokrego żwiru, wanili, wiśni i świeżo mielonej kawy. Usta są bogate, mocno zbudowane, z wysoką kwasowością, potężną, dojrzałą taniną oraz nutami czarnej porzeczki, jeżyny, ciemnej wiśni, żurawiny, a także dymu, cedru, tytoniu i szczyptą przypraw korzennych. Bardzo długi finisz. Świetne, mocarne wino z żwirów północnej części regionu Graves. Ocena: ****/***** (95/100 pkt).
Jedyne, niewielkie rozczarowanie. (fot. własna)
Nieco słabiej od innych Premier Grand Crus wypadł ostatni przedstawiciel tej grupy – Château Haut-Brion 2018. Podczas zeszłorocznej wizyty w winiarni miałem przyjemność próbować tylko drugiego wina, zatem z niecierpliwością przebierałem nogami na możliwość spróbowania pierwszego. I trochę się rozczarowałem, bo spodziewałem się, że dorówna ono najlepszym. Cóż – nauczka na przyszłość by tonować oczekiwania. Ten konkretny rocznik to kupaż merlota (49,4%), cabernet sauvignon (38,7%) i cabernet franc (11,9%). Posiada ciemnorubinowy kolor. Nos jest dość dyskretny, średnio-intensywny, pachnie dojrzałą wiśnią, żurawiną, czarną porzeczką, wanilią, skórą oraz dymem. W ustach wino jest dobrze zbudowane, z średnio-wysoką kwasowością, sporą, acz miękką taniną, nutami wiśni, czarnej porzeczki, jeżyny, skóry, cedru, wanili, mokrego żwiru. Finisz długi. Cóż, do pełni szczęścia brakuje intensywności, tego kopa, które miały poprzednie wina – aczkolwiek wciąż jest to cudowny bordos, z mnóstwem niuansów i głębią smaku. Ocena: ****/***** (95/100 pkt).
Doskonały Pomerol. (fot. własna)
W mojej liście wyróżnionych win nie mogło zabraknąć też Pomerolu. Domaine De L’Eglise 2018 to jedno z kilku niezwykle udanych butelek, oparte niemalże w całości na merlocie (95%) z niewielką domieszką cabernet franc (5%). Posiada ono purpurową barwę. W nosie znajdziemy ciemne wiśnie, czereśnie, maliny, śliwki, dym, cedr i wanilię. W ustach jest dobrze zbudowane, z średnio-wysoką kwasowością, dojrzałą, miękką taniną, nutami wiśni, malin, suszonych śliwek, skóry, cedru, czarnego pieprzu i dymu. Bardzo długi finisz. Dla mnie jedno z największych zaskoczeń degustacji. Ocena: **** (94/100 pkt).
Dyskusje podczas degustacji. (fot. własna)
Oczywiście lista ta jest bardzo subiektywna, i mogło się na niej znaleźć co najmniej dziesięć innych win, których moja ocena oscylowała na podobnym poziomie, jak wyżej wymienione butelki. Świetnie zaprezentowały się m.in. Château Pichon Baron, Château Pichon Longueville Comtesse de Lalande, Château Léoville Barton, Château Léoville Les Casses, Château Léoville-Poyferre, Château Hosanna, Château La Fleur Petrus, Château Trotanoy oraz Château Pape Clément. Mało uwagi poświęciłem Sauternes i Barsac, niestety, w ograniczonych warunkach czasowych trzeba dokonywać selekcji. Być może uda się ich spróbować następnym razem. Jak wspomniałem na początku – taka degustacja to dość droga zabawa, jednocześnie prawopodobnie najtańsza opcja, by spróbować tylu świetnych win w jednym miejscu i czasie. Dlatego też z czystym sercem mogę ją polecić, a przy okazji można zwiedzić piękne miasto, jakim jest Londyn.
W degustacji wziąłem udział na koszt własny.