Marzec był (a w zasadzie jeszcze jest) jednym z ważniejszych miesięcy w kalendarzu każdego winomaniaka na Węgrzech. W pierwszy weekend marca odbywają się targi VINCE, które w tym roku ominąłem z powodu oszczędności – za niecałe dwa tygodnie czeka mnie wyjazd do Japonii, więc impreza zeszła na drugi plan. Trochę żałuję, ale przecież nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. O VINCE będzie mowa w kwietniu, gdy dostanę w swoje ręce nowiutkie wydanie magazynu o tej samej nazwie z relacją. Póki co muszę prosić o cierpliwość.
Wręczenie nagród na targach VINCE (fot. ze strony magazynu VINCE)
W ostatnich kilku tygodniach parokrotnie kosztowałem wina, często robiąc notki, jednak nie miałem możliwości, by je publikować. Zaległości chciałbym nadrobić teraz. Po pierwsze – Lidl rzucił na półki ofertę win węgierskich, z ciekawymi producentami, w tym z winami, które już mieliście przyjemność kosztować w polskiej ofercie. Oprócz tego pojawiło się kilka przyjemnych win różowych, których do tej pory mi brakowało. Osobiście bardzo dobrze odebrałem decyzję Lidla o zmianie dostawcy win szamorodni, teraz jest to Chateau Dereszla, recenzja znajdzie się poniżej. Widać, że niemiecki dyskont mocno rozpycha się na tutejszym rynku, do czego doszła również decyzja o promowaniu węgierskiej żywności w innych oddziałach sieci. Ciekawe co jeszcze zobaczymy na półkach polskiego Lidla? Kolejne wina, a może salami Pick?
Dziki róż (fot. producenta)
Przechodząc do win, to opiszę dwa. Pierwszym jest Csanádi Kékfrankos Rozé 2014, rzekłbym trunek nieco dziki. Kolor różu malinowego, w nosie wyczujemy dokładnie ten sam owoc i lekkie nuty pieprzne. W ustach na początku daje się we znaki lekka słodycz, po której przychodzi potężna kwasowość, mocno wyczuwalny alkohol, nuty owoców leśnych, cytrusów, grapefruit. Do szprycera dobrze by się nadało, samo jest… Jakieś takie dzikie. Trudno mi to opisać. Złe nie jest, ale szału nie zrobi. Typowa masówka, zważywszy, że pochodzi z 210 ha winnicy. Cenowo – 799 HUF (11 PLN), alkohol – 12,5%. Można, ale warto dorzucić parę złotych, czy też forintów więcej i dostać coś lepszego. Bo jest z czego wybierać. Ocena: słabe ***.
Niezbyt estetyczna etykieta, ale zawartość jest ok (fot. własna)
Drugie opisywane przeze mnie wino to Chateau Dereszla Szamorodni Édes 2010. Podejrzewam, że Dereszla ma na składzie sporo tego wina, skoro solidnie zeszła z ceny, gdyż wino to sprzedawane pod dwiema różnymi etykietami – jedną tradycyjną i drugą właśnie dla Lidla. Wino, jak wynika z opisu to samo, tylko znacznie tańsze (1299 zamiast 2000 HUF, czyli 18 PLN zamiast 27). Kolor idealnie złoty, nos z typowymi nutami botrytisu, morele, lekkie aromaty korzenne. Usta łagodne, średnio skoncentrowane, wysoka kwasowość, która świetnie współgra ze słodyczą, przez co sprawia, że wino nie jest tak męczące. Dalej w tle miód, morele, plejada owoców cytrusowych. Średni finisz, alkohol 12%. Ocena: ****. W wariancie cena/jakość – jedno z najlepszych na rynku. Takie aszú dla ubogich (i nie tylko oczywiście – ale obecnie zwykły Węgier sięgnie prędzej po to, niż po aszú).
3 komentarze
Bardzo się dziwię, że na winie w tej cenie i z taką etykietą pojawiła się nazwa "Chateau Dereszla".
A jednak. Dereszla sprzedaje też do Lidla (choć z tego co mi wiadomo nie do wszystkich) aszú 5 puttonyos za 3999 HUF… Wygląda mi to na początek poważnej współpracy.
Rozumiem ale mają przecież swoje tańsze etykiety: Dorombor, Chateau Henye, wina "made by Dereszla". Myślałem, że nazwa Chateau Dereszla jest zarezerwowana dla najlepszych, prestiżowych win tego producenta.