Winnica Dąbrówka – kolejna perełka na szlaku małopolskich winnic

W zeszły weekend znów miałem okazję zawitać na kilka dni do Polski. W moich planach nie było co prawda czasu na jakąkolwiek działalność związaną z winem, ale dałem się do niej przekonać podczas wizyty wiernego czytelnika, to jest pana Andrzeja. Za jego namową ruszyliśmy do podtarnowskiej Winnicy Dąbrówka, by spróbować powstających tam win. Pan Andrzej miał już styczność z produktami Państwa Beściaków (właścicieli winnicy) na targach w Tuchowie, zapadły mu w pamięć, więc nie pozostało nic innego, jak tylko skosztować tutejszych trunków.

Sprawca całego zamieszania – pan Robert Beściak (fot. własna)

 

Winnica Dąbrówka ma swoją siedzibę w miejscowości Błonie pod Tarnowem, same nasadzenia znajdują się kilka kilometrów dalej na terenie wsi Dąbrówka Szczepanowska, skąd pochodzi pomysł na nazwę producenta. Obecnie nasadzenia zajmują 80 arów na południowo-zachodnim zboczach u brzegu Dunajca. Uprawia się tu dwa szczepy białe (Solaris oraz Johanniter) oraz trzy czerwone (Regent, Rondo oraz Monarch), przy czym w najbliższym czasie pojawią się kolejne, między innymi Hibernal, a także Pinot Noir. Dodatkowym atutem, oprócz możliwości kosztowania wina jest także urokliwe położenie winnicy, które sprawia, że jest to doskonałe miejsce pod przyszłą działalność agroturystyczną. A jakie są tutejsze wina? W skrócie można powiedzieć, że trzymają stały, przyzwoity poziom. Nie znalazłem tu wina, które rzuciłoby mnie na kolana, ale też nie ma takich, po które bym nie sięgnął. Państwo Beściakowie traktują swoją działalność także jako misję edukacyjną, przez co poddają się pewnym kompromisom, jakim jest na przykład zostawienie sporej ilości cukru resztkowego. Jak wiadomo, dla sporej części konsumentów, zwłaszcza tych mniej obeznanych z winem wytrawne trunki mogą okazać się niezbyt zachęcające, dlatego też istotnym jest, by również mieli możliwość wyboru.

Sporo czasu poświęcono designowi – co robi pozytywne wrażenie (fot. własna)

 

Degustację zacząłem od białego, półwytrawnego wina Johanniter 2014. Bladozielona barwa, w nosie nuty zielonego jabłka oraz cytrusów. W ustach spora, cytrusowa kwasowość, zielone jabłko, wino jest niesamowicie lekkie, jakby eteryczne. W prostocie jest jego siła. Ocena: ***. Roch Cuvée 2014, to kupaż z uprawianych tu trzech czerwonych szczepów. Posiada purpurową barwę, w nosie dominują nuty owoców leśnych, wiśni oraz wanilii. W ustach mamy sporo owocu (owoce leśne), delikatną kwasowość, mało tanin, ale też zaznaczające się nuty beczkowe. Na szczęście we wszystkim jest umiar, co sprawia, że picie tego wina sprawia niemało przyjemności. Ocena: ***.

Tutaj wino jest na pierwszym planie (fot. własna)

 

Jego o rok starszy poprzednik, Roch Cuvée 2013 nie przekonał mnie do siebie. Purpurowa barwa, w nosie wyczuwalne nuty czerwonego jabłka, wiśni. W ustach sporo ciała, wyraźne nuty wiśni i czerwonej porzeczki, ale jest tu też zbyt dużo beczki. Gdzieś w tle pojawiły się delikatne nuty acetonu. Mimo wszystko pije się je bez większych problemów, choć nie dostarcza wielu emocji. Ocena: **. Regent 2015 to oczko w głowie rodziny Beściaków – wino nagrodzone podczas konkursu Galicja Vitis złotym medalem. Posiada ono ciemnąopurpurową barwę, w nosie wyczuwalne nuty dojrzałych wiśni, suszonych śliwek, delikatna pikantność. W ustach sporo ciała, wyraźne, ale eleganckie taniny, czyste nuty owocowe – wiśni oraz czarnej porzeczki. Solidne, porządne wino z hybrydy? Tak, to jest właśnie to. Ocena: ***.

Beczki z Francji. Część z nich już kryje szlachetne trunki (fot. własna)

 

Na koniec nadeszła pora na dwie słodkości. Choć w zasadzie są to wina półsłodkie, to wyróżniały się na tyle, że poczekaliśmy z nimi na sam koniec. Johanniter 2016 posiada bladozieloną barwę, w nosie wyczuwalne są nuty owoców egzotycznych, ananasa oraz cytrusów. W ustach na pierwszym planie również owocowość (ananas, cytrusy), wyraźny cukier resztkowy, który świetnie równoważy świeża, cytrusowa kwasowość. Na finiszu pojawia się nuta zielonego jabłka. Świeże, lekkie półsłodkie wino. Pić teraz, nie czekać! Ocena: ***. Solaris 2016 to wino w trochę innym stylu. Barwa bladożółta, w nosie nuty mango, grapefruita, cytrusów. W ustach sporo ciała, wyraźna słodycz, delikatne nuty miodowe spod których przebija się jakby nieco nieśmiała owocowość – z dominującym grapefruitem. Pojawia się też delikatna goryczka pochodząca od pestki – ale nie jest to poważny problem. Wino z pewnością posmakuje fanom słodyczy. Ocena: **/***.

Stal ma ważną rolę. To tu powstają świeże, pełne owocowości wina (fot. własna)

 

Wizyta w Winnicy Dąbrówka utwierdziła mnie w przekonaniu, że przy odrobinie pasji, dobrym biznesplanie i oczywiście odpowiednim zasobie gotówki można stworzyć dobry produkt winiarski. Choć rodzina Beściaków jest na początku swej winiarskiej drogi, wypada życzyć im samych sukcesów. Degustowałem za darmo w siedzibie winnicy we wsi Błonie pod Tarnowem. Więcej informacji o Winnicy Dąbrówka znajdziecie tu.

St. Andrea Kedves 2014 – Słodycz z egerskich winnic

W połowie lutego wybrałem się na krótki urlop do Egeru celem odpoczynku od wielkomiejskiego zgiełku. Jednak będąc w tak znanym ze swych winnic mieście nie mogłem (i nie chciałem) całkowicie uwolnić się od tej dionizyjskiej przyjemności, sięgając głównie po wina od znanego i renomowanego producenta, czyli St. Andrei. Co ciekawe, sama St. Andrea ma siedzibę nie w Egerze, a w pobliskiej miejscowości Egerszalók, znanej również z gorących źródeł. Miałem możliwość degustować głównie czerwone wina, aczkolwiek w jednym ze sklepów winiarskich moją uwagę przykuło białe, słodkie wino – Kedves (Drogi – tł. własne.) 2014.  Nie odpowiada ono normom tutejszej apelacji, w związku z czym posiada oznaczenie chronionego geograficznego pochodzenia, w tym wypadku Felső Magyarország (Górne Węgry).

Piękne wino. W sam raz dla kogoś nam drogiego… (fot. własna)

 

St. Andrea Kedves 2014 to kupaż Hárslevelű, Pinot Blanc oraz Rieslinga. Posiada on żółtą barwę, ze złotymi refleksami. W nosie wyczuwalne są nuty brzoskwinii, pigwy, ananasa, jabłek oraz miodu. W ustach dominuje spora, przyjemna słodycz, ale dzięki wyraźnej, cytrusowej kwasowości wszystko układa się w harmonijną, spójną całość. Oprócz tego jest też sporo owocu (brzoskwinia, jabłko, pigwa, mandarynka), miód oraz delikatna pikantność. Wino pomimo swej słodyczy jest lekkie i bardzo pijalne. Powstało 2170 półlitrowych butelek. Cena: 1990 HUF (ok. 28 PLN). Ocena: ****. Źródło: zakup własny.

Tállya Furmint Édes 2015 – prosta, owocowa słodycz

Miesiąc Furminta powoli zmierza ku końcowi, w związku z czym postanowiłem sięgnąć po wino deserowe, gdyż jest ono (a w zasadzie są one) podstawową asocjacją związaną z Tokajem. Jednak tym razem nie będzie to ani aszú, ani szamorodni, a Late Harvest, czyli wino z późnych zbiorów. Miałem już przyjemność kosztować to wino w porzednim roczniku (2014), gdzie zrobiło na mnie piorunujące wrażenie.  A jak wypadło ono w 2015 roku?

Słodko, różowo… W sam raz na randkę. (fot. własna)

 

Moim zdaniem, sporo gorzej. Mamy tu złotą barwę, w nosie wyczuwalne są nuty pigwy, jabłka, brzoskwinii oraz grapefruita. W ustach ta owocowość jest nieco bardziej przytłumiona, pojawiają się nuty papierówki, gruszki oraz pigwy oraz miód. Sporo tu słodyczy, ale brakuje kręgosłupa w postaci kwasowości, czyli częsty problem tokajskich win z 2015 roku – przez co wino to wydaje się dość płaskie. Oczywiście wciąż jest przyjemne, całkiem pijalne, ale nie sprawia tyle radości, co jego zeszłoroczna wersja. Cena: 1699 HUF (24 PLN). Ocena: ***.  Źródło wina: zakup własny w supermarkecie sieci Aldi.