Furmint Február – Wielka degustacja w Zamku Vajdahunyad

Luty, czyli miesiąc Furminta jest pełen wydarzeń związanych z tym właśnie szczepem. Począwszy od Furmintday, aż po małe degustacje w tokajskich winnicach – wszędzie wynoszony jest na piedestał i wychwalany, jako narodowa duma Węgier. I słusznie – jest to jeden z niewielu autochtonicznych szczepów, które nie dość, że doskonale nadają się do produkcji zbotrytyzowanych win słodkich, ale też świetnie oddają właściwości terroir w winach wytrawnych. Największą imprezą towarzyszącą miesiącowi Furminta jest Wielka degustacja, która ma miejsce w każdy pierwszy czwartek lutego w zamku Vajdahunyad w Budapeszcie.

Wykwintne wina lepiej smakują w eleganckim otoczeniu (fot. własna)

 

Swoje Furminty prezentowało ponad 90 producentów, w większości z Węgier, choć znalazło się miejsce także dla kilku winiarzy ze Słowacji. W sumie dało to kilkaset win – wręcz niemożliwą do zdegustowania ilość – przez co musiałem ograniczyć się tylko do kilku wybitnych, ale także paru mało mi znanych producentów. W końcu jaki jest sens próbować to, co się już tak dobrze zna? Choć wyłonienie najciekawszych trunków było ciężkim zadaniem, koniec końców wybrałem pięć win, które przykuły moją uwagę i po które warto sięgnąć podczas pobytu na Węgrzech. Wszystkie pochodzą z tokajskiego okręgu winiarskiego, gdyż zdecydowana większość wystawców przybyła właśnie stamtąd.

Taki radykalizm to ja rozumiem! (fot. własna)

 

TR (Tállyai Radikálisok) Művek, czyli Prace Tállyańskich Radykałów, to stosunkowo młoda winnica założona przez trzech przyjaciół, którzy postanowili zradykalizować i zrewolucjonizować produkcję tokajskiego wina. Oczywiście chodzi o rewolucję jakościową, gdyż z ilością będzie większy problem – winnice porastają 3,5 ha, do których niedawno dołączyło 0,7 ha nowych nasadzeń. Ich Furmint 2015, to wino o jasnozielonej barwie, w nosie czystych nutach zielonego jabłka, owoców egzotycznych, banana. W ustach intensywnie owocowe (brzoskwinia, jabłko, gruszka), o dobrze wyważonej, rześkiej kwasowości, ekstraktywne, solidne tokajskie wino. Delikatny cukier resztkowy harmonizuje całość. Zdecydowanie warte polecenia. Ocena: ***/****.

Szóló – bezkompomisowi twórcy świetnych win (fot. własna)

 

Kolejny producent, którego wino zdecydowanie wyróżniało się spośród degustowanych, to również działający w Tállya Szóló. Jego enolożka, Tímea Éless koncentruje się na tworzeniu bezkompromisowych, naturalnych win w kategorii premium. Gospodaruje się tu na 4,5 ha, przy czym właściciele planują zwiększyć teren nasadzeń do 7 ha. Większość win trafia na rynek HORECA, istnieje jednakże możliwość zakupu w winnicy. Nazwy win nie są związane z konkretnym siedliskiem ani szczepem – przez co może się zdarzyć, że w różnych latach różne kupaże trafią na rynek pod tą samą, muzyczną nazwą. Frivolo Furmint 2015 uraczył mnie jasnozłotą barwą, w nosie wyczuwalnymi nutami polnych kwiatów, ziół oraz cytrusów. W ustach na pierwszym planie mamy sporą, soczystą owocowość (jabłko, gruszka) podkreślone cytrusową kwasowością. Wino jest lekkie, zwiewne, bardzo pijalne. Ocena: ****.

Prawdziwie królewski Furmint! (fot. własna)

 

Prawdziwą bombę na rynek wrzuci Királyudvar. Ta znana, tarcalska posiadłość dopiero w tym roku wypuści na rynek wina sprzed trzech lat. Czy to dobrze? Moim zdaniem tak, dzięki temu wybrane trunki uzyskały wybitny smak dzięki dojrzewaniu w butelce. Tak też jest z Tokaji Furmint Sec 2014. Nazwa ta trochę zbiła mnie z tropu, myślałem, że jest tu mowa o winie musującym… Okazało się, że amerykańscy importerzy tak nazywają wina wytrawne, przez co przejęto tą nomenklaturę na własne potrzeby. Degustowany trunek posiada jasnozłotą barwę, w nosie wyczuwalne są wyraźne nuty zielonego jabłka, skórki chleba, mineralności. W ustach również dominuje znana z szampana nuta chlebowa, dalej mamy ostrą, dość surową kwasowość (8 g/l), nuty suszonych owoców, miodu, słoną mineralność i sporo ekstraktu. Całość podkreślona jest delikatnym (6 g/l) cukrem resztkowym, który nadaje winu pewnej krągłości i pijalności. Tak czy inaczej, jest to po prostu świetne wino. Ocena: ****/*****.

Endre Demeter – młody gniewny z Tokaju (fot. własna)

 

Ponad pół roku zajęło mi, by spotkać się z Endre Demeterem. Najwyraźniej potrzebna była taka duża impreza, bo choć Tokaj lubie i pijam, tak nie miałem jeszcze przyjemności zawitać do serca regionu – Mád. Demetervin to jedna z wiodących piwnic winiarskich w tej wiosce, z roczną produkcją na poziomie 12 tysięcy butelek. Posiadają oni winorośle w trzech siedliskach – Király, Úrágya oraz Kakas. Király Furmint 2015 to doskonały przykład, jak duże znaczenie ma siedlisko na smak wina. Charakteryzuje się ono jasnozłotą barwą, w nosie mamy wyraźne nuty ziołowe, owoce cytrusowe, ale także wyraźnie wyczuwalną mineralność. W ustach na pierwszy plan wysuwa się właśnie słona mineralność, dalej pojawiają się lekkie nuty kwiatowe oraz pieprzna pikantność. Ostra jak żyletka mineralność nadaje winu dodatkowego charakteru. Próżno szukać tu owocowości, to wino to sok z kamienia! Jeśli dodamy do tego, że powstaje z jednego z najbardziej niedostępnych i trudnych siedlisk, przy bardzo niskiej wydajności (pół kilograma na krzew) i w niewielkiej ilości (zazwyczaj ok. beczki), daje nam to pełny obraz wyjątkowości tego wina. Ocena: ****/*****.

W godzinach szczytu robiło się naprawdę tłoczno (fot. własna)

 

Na koniec zostawiłem sobie jego sąsiada, czyli Gábora Kardosa. Jego rodzina od pokoleń gospodaruje w tokajskim regionie winiarskim, natomiast własna działalność winiarska ma miejsce od 1989 roku. Winnice zajmują 2,5 ha, powstaje z nich ok 10-20 tysięcy butelek rocznie. Padi-hegy Furmint 2015 nie ma jeszcze swojej etykiety, ale wiadomo już, że jest to świetne wino. Jasnozielona barwa, w nosie wyczuwalne nuty owoców egzotycznych, mango, pigwy, cytrusów, w ustach owocowa bomba, świeża kwasowość, trudna do opisania lekkość, przy jednoczesnej elegancji. Jest to świetne wino, a jeśli wierzyć jego zapewnieniom, że nie zamierza spocząć na laurach możemy spodziewać się jeszcze lepszych trunków. Ocena: ****

Rok 2017 Rokiem Furminta! (fot. własna)

 

Furmint to wspaniały szczep. Nie dziwnym więc, że zasługuje na poczesne miejsce w panteonie węgierskich, ale  także europejskich i światowych win. Bardziej niż ambitnych winiarzy i nowoczesnych technologii brakuje mu spójnej koncepcji marketingowej, dzięki czemu trafiłby na stoły większej ilości konsumentów. Dlatego też rok 2017 ogłoszono Rokiem Furminta. Miejmy nadzieje, że jest to początek budowania marki, która na stale zagości w świadomości winofanów. Sam jeden Dániel Kezdy i Furmint Február to jednak zdecydowanie za mało, by sprawić, żeby szczep ten trafił w najdalsze zakątki globu.

 

Degustowałem na zaproszenie Dániela Kezdyego.

Skala ocen: * kiepskie
** przyzwoite
*** dobre
**** b. dobre
***** wybitne

Szent Tamás Mád Furmint 2012 – wytrawny Tokaj w pigułce

Szent Tamás Pincészet to jedna z najciekawszych inicjatyw, które powstały w ostatnich kilkunastu latach w Tokaju. Projekt ten ma na celu stworzenie jasnej, rozpoznawalnej marki dla regionu i miejscowości Mád, będącej niejako katalizatorem zmian jakościowych. Odniósł już na tym polu kilka sukcesów – jest nim chociażby wprowadzenie nowej tokajskiej butelki, którą zaprojektował jeden z właścicieli winnicy – Géza Ipacs. Co raz więcej producentów po nią sięga, dzięki powoli poprawia się wizerunek tutejszych win. Kolejnym sukcesem jest marka Mád – po którą sięgają importerzy z całego świata, a która jest efektem współpracy winogrodników z całej wsi. Zresztą nie może być inaczej – Szent Tamás Pincészet posiada 25 ha własnych winnic, z których powstają najlepsze wina. Za winifikację odpowiada István Szepsy junior.

Jest luty, jest i Furmint. I to jaki!(fot. własna)

 

W zeszłym tygodniu miałem przyjemność degustować jedno z pierwszych win z winnicy – Szent Tamás Mád Furmint 2012. Wino przez ponad dwa lata spoczywało w spiżarni, aczkolwiek nie obawiałem się o jego formę, gdyż posiada szklany korek. Posiada złotą barwę, w nosie wyczuwalne są nuty zielonego jabłka, polnych kwiatów, gruszki. W ustach czysty, aczkolwiek nienachalny owoc – zielone jabłko, gruszka, brzoskwinia, jest tu przyjemna, cytrusowa kwasowość a także delikatna, słona mineralność. Wszystko zamyka długi, owocowy finisz z lekką nutą migdałów. Przyjemność jest dozowana po trochu, a kolejne warstwy układają się w spójną całość. Solidne, autentyczne tokajskie wino. Cena: 2590 HUF (36 PLN). Ocena: ****. Już raczej ciężko dostępne, dlatego polecam zakup kolejnych roczników.

Somló w wielkim mieście – degustacja win Bálinta Barczy w VinoPiano Winebar

Jeszcze kilkanaście lat temu Somló było jednym z najbardziej zapomnianych regionów winiarskich Węgier. Komunistyczne rządy zniszczyły dawne, szlacheckie posiadłości, zarządziły wycięcie starych, węgierskich szczepów i nakazały obsadzenie góry niezwykle plennym, aczkolwiek niekoniecznie wartościowym Olaszrizlingiem. Wraz z końcem komunizmu rozparcelowano więszkość gruntów, które dostały się w prywatne ręce, aczkolwiek brakowało kapitału, który pomógłby nadrobić stracony czas. Lata mijały, starzy winiarze odchodzili, a na ich miejsce przyszło nowe pokolenie, które rozpoczęło rewolucję na wygasłym wulkanie. Jednym z członków tego pokolenia jest Bálint Barcza, potomek starej winiarskiej rodziny, która gospodaruje na Somló i Csobánc. Powierzchnia nasadzeń wynosi 5 ha, z czego część jest dzierżawiona od innych właścicieli. W środowy wieczór Bálint przybył do winebaru VinoPiano, gdzie licznie zgromadzona publiczność miała okazję zapoznać się z jego winnym portfolio.

Bálint opowiada o winach…(fot. własna)

 

Degustację zaczęliśmy od Blanka Cuvée 2015, które jest kupażem Sárgamuskotály, Juhfarka oraz Olaszrizlinga. Jasnozłota barwa, w nosie brzoskwinia, mango, nuta muszkatowa, miód oraz cytrusy. W ustach zielone jabłko, agrest, delikatna pikantność, lekka, aczkolwiek przyjemna kwasowość. Są też nuty polnych kwiatów, śladowo wyczuwalna szomlońska mineralność, oraz migdałowa goryczka. Spontaniczna fermentacja, dojrzewało w stalowych tankach. Ocena: **/***. Następnie nadeszła pora na Olaszrizling 2015. Bladozielona barwa, w nosie nuty pieprzne, agrest, miód, cytrusy. W ustach krągłe, przyjemne wino, wyraźne nuty cytrusowe, agrest, biała porzeczka, rześka kwasowość. Dalej charakterystyczna dla szczepu migdałowa goryczka i delikatna pikantność. Całkiem dobrze zrobione, eleganckie wino. Ocena: ***.

Frekwencja dopisała (fot. własna)

 

Następnie sięgnęliśmy po bezimienne cuvée z rocznika 2015. Jest to kupaż Furminta, Hárslevelű i Olaszrizlinga. Posiada ono jasnozieloną barwę, w nosie wyczuwalna brzoskwinia, jabłko oraz nuta ziołowa. W ustach lekkie, o deliktanie wyczuwalnej mineralności, zwiewnych nutach brzoskwini oraz moreli i przyjemnej pikantności. Dobrze zrobione, bardzo przyjemne wino. Ocena: ***/****. Kolejny trunek, to moim zdaniem największe odkrycie degustacji. Jest nim Furmint 2014, wino o złotej barwie, w nosie wyczuwalnych nutach brzoskwinii, moreli, miodu i delikatnej nutce botrytisu. W ustach krągłe, oleiste, o sporej kwasowości, z nutami owocowymi (brzoskiwnia, morela, pigwa), z wyczuwalną mineralnością. Eleganckie wino, spokojnie mogłoby stanąć w szranki z dobrymi tokajskimi Furmintami. Ocena: ****.

Klasyczny, elegancki Furmint (fot. ze strony barczabor.hu)

 

Kolejne 4 wina to różne kombinacje Juhfarka. Juhark 2015 Válogatás, czyli po polsku selekcja, to wybór gron z tego szczepu. Posiada bladozieloną barwę, w nosie wyczuwalna mineralność, delikatne nuty ziołowe oraz lekka pikantność. W ustach wytrawne do szpiku kości, rześka, solidna kwasowość, słona mineralność, dalej pojawia się nuta cytrusów. Mamy też świadczącą o użyciu beczki nutę waniliową. Sporo ektraktu, sporo ciała. Przyjemne. Ocena: ***/****. Drugi z serii, Juhfark 2015 to podstawowe wino z tego szczepu. Jasnozielona barwa, w nosie wyczuwalne nuty warzywne, maślane oraz słona mineralność. W ustach dominuje spora kwasowość ale mamy też charakterystyczną dla szczepu i miejsca mineralność. Jest tu też lekka piknantość i delikatne nuty miodowe. Mimo wszystko przyzwoite wino. W stosunku do poprzednika mniej ciała, ale też i mniej niuansów smakowych – choć wino dojrzewało zarówno w nowej i starej beczce, jak i w stali. Ocena: ***

Ten Juhfark nie zawodzi, choć spodziewałbym się więcej… (fot. ze strony barczabor.hu)

 

Trzeci Juhfark, czyli J4 2015 to kolejne ciekawe wino – przez 4 dni było macerowane na skórkach, dzięki czemu zyskało bogaty, ciekawy smak. Barwa – jak u poprzedników – bladozielona, w nosie mamy nuty wanilii, delikatną pikantność, lekkie nuty suszu owocowego. W ustach wyraźnie wyczuwalne nuty suszonych owoców, spora, rześka kwasowość, delikatne nuty mineralne. Jest też wanilia i lekka, migdałowa goryczka. Intrygujące, oldschoolowe wino. Ocena: ***/****. Na koniec serii podano Juhfark Késői Szüretelésű 2013. To wino z późnych zbiorów, o złotej barwie, w nosie wyczuwalnych nutach miodu, botrytisu oraz mango. W ustach oleiste, krągłe, z wyraźnie wyczuwalnymi nutami owocowymi (mango, ananas, cytrusy), sporą kwasowością, którą równoważy kilkanaście gramów cukru resztkowego. Mamy też nuty zielonega jabłka i delikantną pikantność, za którą stoi spory (15%) aczkolwiek dobrze zintegrowany alkohol. Ocena: ****.

Cztery dni na skórkach… Efekt więcej, niż zadowalający. (fot. ze strony barczabor.hu)

 

Na koniec dostaliśmy do degustacji dwa wina z Csobánc z północnego brzegu Balatonu. Obywa z nich pochodzą z 2007 roku, z tego samego siedliska i tego samego szczepu – Szürkebarát (Pinot Gris). Czym się różnią? Datą zbioru – pomiędzy pierwszym a drugim mineło 2 tygodnie. Pierwszy z nich posiada głeboką złotą barwę z bursztynowymi refleksami, w nosie wyraźnie wyczuwalne są nuty mineralne (Wzgórze Csobánc geologicznie jest tego samego pochodzenia co Somló), suszone owoce, wanilia. W ustach poważne, złożone wino o solidnej budowie, świeżej kwasowości, mamy tu delikatną pikantność, migdałową goryczkę i delikatną owocową (brzoskwinia, pigwa). Sporo w nim młodzieńczej werwy, mimo pokaźnego wieku. Ocena: ***/****. Drugie wino ma zdecydowanie inny charakter. Mamy tu jasnobursztynową barwę, w nosie wyczuwalne nuty suszonych owoców, miodu, cytrusów ale także wanilii. W ustach spora słodycz (ok 20 g/l cukru resztkowego), która ładnie podkreśla owocowość tego wina – nuty brzoskwinii, pigwy. Jest też świeża, cytrusowa kwasowość, sporo ciała, delikatne nuty karmelu. Długi, hedonistyczny finisz wieńczy dzieło. Ocena: ****.

 

Bálint pokazał, że w wulkanicznych winach Węgier drzemie niezwykły potencjał. Zarówno Somló jak i Csobánc posiadają olbrzymi potencjał, który powoli odkrywamy w powstających tu winach. Czy trafią one do Polski? Miejmy taką nadzieję – gdyż pokazują nieodkrytą do tej pory winiarską twarz Węgier.

Degustowałem na koszt własny w VinoPiano Winebar.