Tokaji Szüret 2020, czyli doroczna degustacja Tokajskiego Bractwa Kawalerów Wina w Tállyi

Rok 2020 z wiadomych względów nie obfitował w imprezy winiarskie. Ba – więcej z nich odwołano, odbyła się tylko niewielka część zaplanowanych wydarzeń. Dlatego też widząc pogarszające się statystyki epidemiologiczne zdecydowałem, że wezmę udział w jednej z nich, a mój wybór naturalnie padł na Tokaj. To właśnie w tym regionie – a dokładniej w położonej w jego zachodniej części miejscowości Tállya odbyła się coroczna impreza Tokajskiego Bractwa Kawalerów Wina. Zazwyczaj odbywa się ona pod koniec kwietnia pod nazwą Tokaji Tavasz (Tokajska Wiosna), tym razem z powodów epidemiologicznych została przeniesiona na jesień i nazwana Tokaji Szüret (Tokajskie Winobranie). Głównym punktem programu, oprócz wystaw oraz przyjęcia nowych członków Bractwa była otwarta degustacja, na którą zaproszono najważniejszych producentów z wsi Tállya. To właśnie z ich win wybrałem piątkę najlepszych, których opisy i oceny przedstawię poniżej.

Dworek Mailloth – to tu odbyła się główna degustacja. (fot. własna)

Jeśli tokaj, to na pierwszym miejscu zawsze będzie aszú. Nie znam rankingu, w którym byłoby inaczej, choć przecież nie o to chodzi, by coś relatywizować. Słodycze to z pewnością wielka siła regionu. I tu również nie ma wyjątków od tej reguły. Trifecta 6 puttonyos Tokaji Aszú 2013 to zrównoważone, krągłe wino o bursztynowej barwie, aromatach pigwy, moreli, brzoskwini, miodu i bogatym smaku, z nutami wyżej wymienionych owoców, świetną kwasowością i dobrze zintegrowaną, nieprzesadnie wysoką (162 g/l cukru resztkowego) słodyczą. Całość jest wielowymiarowa, esencjonalna, a długi finisz dodaje mu tylko majestatu. Ocena: **** (93/100 pkt).

Świetne aszú z winiarni Trifecta. (fot. własna)

Ostatnimi czasy przekonuje się, że region ma również wielki potencjał do produkcji długo dojrzewających bieli. Szent Benedek Nyírjes Hárslevelű 2011 jest idealnym tego przykładem. Charakteryzuje je złota barwa, aromaty polnych ziół, mokrych skał, dymu, miodu, w ustach natomiast znajdziemy potężne ciało, ekstraktywność, świetną kwasowość, a także nuty jabłka, gruszki, suszonej śliwki, herbaty i miodu oraz słoną mineralność. Aż żal, że jest prawie niedostępne na rynku. Ocena: **** (91/100 pkt).

Bardzo dobre szamorodni od Szent Benedek Pincészet. (fot. własna)

Drugie wino tego samego producenta, czyli Szent Benedek Szamorodni 2013 to świednie zrobiona, klasyczna tokajska słodycz, o pięknej, złotej barwie, i bogatej palecie aromatów: mirabelek, brzoskwini, moreli, suszonych owoców, miodu i propolisu. Usta nieprzesadnie ciężkie, z wyważoną słodyczą (120 g/l cukrów), świetną, żwawą kwasowością, bogactwem owocu: brzoskwini, moreli, gruszki, mirabelki, jak i miodu i delikatną, nutą kamienną. Wciąż wydaje się niezwykle młode i świeże, pomimo swego wieku. Ocena: **** (90/100 pkt).

Jednoparcelowe szamorodni z winiarni Hollókői. (fot. własna)

Bardzo dobrze wypadło również świeże, jeszcze niedostępne na rynku Hollókői Tökösmáj Szamorodni Édes 2019. Posiada jasnozłoty kolor, pachnie świeżymi owocami: morelą, pigwą, brzoskwinią, kwiatami, cytrusami oraz miodem. W ustach mamy soczysty owoc: morele, mirabelki, pigwa, brzoskwinia, sporo słodyczy (około 190 g/l cukru resztkowego), która nieco przykrywa wysoką kwasowość. Znajdziemy tu też miód, nuty kwiatów, marmolady brzoskwiniowej oraz długi finisz. Ekspresywne, skoncentrowane, złożone, ale wciąż jeszcze niezwykle młode szamorodni. Ocena: **** (90/100 pkt).

Dorka Homoky i jej świetny kupaż. (fot. własna)

Na sam koniec jeszcze jedno wytrawne wino, które jak ptaszki ćwierkają wkrótce pojawi się w Polsce. To Homoky Furmint-Hárslevelű Birtokbor 2016 – podstawowy kupaż młodej, utalentowanej winiarki Dorki Homoky. Mamy tu jasnozłotą barwę, aromaty mokrej skały, tymianku, zielonej herbaty, dymu i masła. W ustach wyraźnie mineralne, słone, z nutą ziołowo-cytrusową, świetną kwasowością, delikatną owocowością spod znaku gruszki, agrestu i lekką tostowością. Złożone, głębokie, niezwykle terroirystyczne. Ocena: ***/****.

Nowy członek bractwa – Gergely Ripka. (fot. własna)

Tállya powoli budzi się z długiego snu, pojawiają się tu nowe projekty winiarskie, a stare umacniają się na winiarskim rynku. Tutejsze wina są coraz lepsze, wygrywają liczne konkursy, znajdują uznanie zarówno węgierskich, jak i zagranicznych konsumentów. Piękne centrum wioski zachęca do spacerów, szkoda, że brakuje miejsc, które byłyby cały czas otwarte, poza jedną restauracją, działającą we wszystkie dni tygodnia. Winiarnie nie mają stałych godzin otwarcia, winoteki nie uświadczysz, a centrum życia społecznego miejscowości jest jedna, dość podrzędnie wyglądająca kawiarnia, gdzie dobrego wina można szukać ze świecą. Miejmy nadzieję, że wiatr zmian dotrze i tu, by móc w pełni wykorzystać potencjał tego niezwykle urokliwego miejsca.

Do Tállyi podróżowałem i w imprezie brałem udział na koszt własny.

Podróż do źródeł tokaju – część czwarta – Balassa Bor

Końcowym przystankiem styczniowej wyprawy po Pogórzu Tokajskim była stolica regionu – miasteczko Tokaj. To właśnie tam, w przytulnych wnętrzach restauracji LaBor spotkaliśmy się z Istvánem Balassą, jednym z najbardziej utalentowanych tokajskich winiarzy ostatniego dwudziestolecia. Jest to prawdziwy człowiek orkiestra – oprócz prowadzenia własnego gospodarstwa odpowiada też za nadzór upraw w państwowym kombinacie Grand Tokaj, dzięki czemu ma doskonały wgląd w bogactwo tutejszego terroir.

István Balassa – tytan pracy. (fot. Olaf Kuziemka)

Jego przygoda z winiarstwem zaczęła się w 1999 roku. Przez lata pracował u wielu znanych winiarzy, zbierając niezbędne doświadczenie, które zaprocentowało, gdy w 2005 roku założył własną winiarnię. Po dziś dzień nie doczekała się ona stałego centrum, zaś István powiada, że jego biurem i salą degustacyjną są skały na szczycie winnicy Szent Tamás. Z roku na rok należący do niej areał cały czas się powiększał, osiągając 14 hektarów w tak znanych stanowiskach jak Betsek, Szent Tamás, Nyúlászó czy Mézes-Mály. Powstaje z nich rocznie około 20-25 tysięcy butelek wina.

Soczysty, nieco pikantny furmint z siedliska Kakas. (fot. Olaf Kuziemka)

A o nich można pisać dużo, i to tylko w samych superlatywach – są one po prostu świetne. Pierwsze z nich Balassa Furmint 2018 to kupaż z różnych siedlisk (Betsek, Hangács, Dorgó, Szent Tamás), pachnący brzoskwiniami, gruszkami, wanilią oraz przyprawami korzennymi. Usta bogate, krągłe, z soczystą owocowością (brzoskwinia, nektarynka, pigwa, gruszka) oraz słoną mineralnością. Wysoka kwasowość doskonale równoważona jest przez niewielką ilość cukru resztkowego (ocena: ***/****). Jednosiedliskowy Balassa Kakas Furmint 2018 to już nieco wyższa klasa i emocje: fantastyczna, kremowa faktura, nuty wanilii, brzoskwini, moreli oraz białego pieprzu, wspaniała kwasowość i mineralna słoność towarzyszą nam od początku, aż po sam finisz (ocena: ****).

Szent Tamás Furmint – klasyka gatunku. (fot. Olaf Kuziemka)

Balassa Mézes-Mály Furmint Villő 2018 to kolejna selekcja z pojedynczej parceli. Pachnie dymem, wanilią, mokrą skałą i przyprawami korzennymi. Niesamowicie skoncentrowane, o wysokiej kwasowości, wyraźnej nucie brzoskwini oraz świeżo zmielonego, białego pieprzu, choć i tu pierwsze skrzypce gra słona, dymna mineralność (ocena: ****). Nieco inne, mniej surowe, a za to bardziej eleganckie jest kolejne wino – Balassa Szent Tamás Furmint 2018. Sporo tu soczystych nut owocowych (brzoskwinia, morela, mango, cytryna, grapefruit), znajdziemy tu również kremową teksturę, solidną kwasowość i wyraźną nutę mineralną (ocena: ****).

Dekada za nim, a wciąż jest w wielkiej formie! (fot. Olaf Kuziemka)

Niezwykle pouczający był natomiast Balassa Nyúlászó Furmint 2010 – dojrzały furmint w świetnej formie to wciąż jest niezwykła rzadkość. Od młodszych win rózni go nie tylko znacznie ciemniejsza barwa, ale także zupełnie inny profil aromatów i smaków – znajdziemy tu suszone owoce, petrol, miód, nuty dymne, mokre skały, prażone orzechy, świetną kwasowości i sporo ekstraktu. Niesamowite wrażenie, biorąc pod uwagę, że do tej pory zaledwie kilka razy trafiło mi się pić jednoodmianowe, wytrawne wino z tej odmiany liczące sobie tyle lat i będące w takiej formie. Chapeau bas! (ocena: ****).

Archetyp bogatego, słodkiego szamorodni. (fot. Olaf Kuziemka)

Bezsprzecznie genialne są natomiast tutejsze słodycze. Balassa Betsek Kvarc Szamorodni 2017 to jeden z przedstawicieli z trylogii z winnicy Betsek. Znajdziemy tu potężną koncentrację, soczystą owocowość spod znaku moreli, brzoskwini i pigwy, nuty miodu, wanilii oraz kremową teksturę, potężną (ponad 200 g/l cukru) słodycz świetnie równoważy wysoka kwasowość. Archetyp bogatego, słodkiego szamorodni (ocena: ****/*****). Jakże inne jest Balassa Bomboly Szamorodni 2017. Ten sam rocznik, ta sama technologia, dwa różne siedliska, a efektem są dwa zupełnie różne wina. Wyraźną dominantę stanowią tu owoce tropikalne: ananas, mango, marakuja, cytryna oraz grapefruit, zaś tło dla nich stanowi obłędna słodycz i chrupka, żwawa kwasowość. Znajdziemy tu również wyraźną nutę mineralną, zaś całość stanowi niemalże idealną kompozycję (ocena: *****).

Tropikalne owoce, orgia smaków – to jest to! (fot. Olaf Kuziemka)

Zagadką po dziś dzień pozostawało dla mnie, jak tak świetne wina nie potrafiły znaleźć sobie miejsca na polskim rynku. Argumenty cenowe do mnie nie przemawiają – owszem, to nie są najtańsze butelki, ale na tym poziomie jakości jest to zdecydowanie najtańszy producent. Na szczęście wróbelki ćwierkają, że ten stan rzeczy ma się zmienić, a wina Istvána Balassy pojawią się w ofercie jednego z importerów. Mocno trzymam kciuki za ten plan, gdyż z roku na rok winiarz udowadnia, że w Tokaju dzieją się rzeczy magiczne.

W degustacji brałem udział na zaproszenie Istvána Balassy.

Podróż do źródeł tokaju – część pierwsza – Demeter Zoltán Pincészet

Styczeń nie wydaje się najlepszą porą na winiarskie podróże. Opustoszałe miasteczka, zamknięte piwniczki oraz pokryte śniegiem winnice niekoniecznie zachęcają od odwiedzin. Oczywiście, coś, co dla jednego jest utrapieniem, dla innego staje się szczęśliwym zrządzeniem losu, gdyż uwielbia takie warunki, odnajdując romantyzm w pustce i ciszy otaczającego świata. Dla mnie, oraz dla blogerskich przyjaciół – Olafa (Powinowaci), Roberta (Winiacz) oraz Jerzego (Winne Okolice) – ten wyjazd był z wielu względów udany. Jak się później okazało była to jedna z ostatnich na dłuższy okres czasu możliwości spotkania i wspólnego wypadu, na którym gościliśmy u czołówki producentów z regionu, degustując ich wspaniałe wina. Szkoda tylko, że spędziliśmy tam zaledwie dwa dni, ale kto w styczniu mógł przewidywać, że pewien wirus z Wuhan za dwa miesiące przewróci do góry nogami nasze życia?

Winiarska ekipa w towarzystwie żony Zoltána. (fot. Olaf Kuziemka)

Każda podróż musi się gdzieś zacząć – nasza wspólna zaczęła się na dworcu w Miszkolcu, skąd – po obowiązkowym postoju w miejscowym supermarkecie – obraliśmy kierunek na Tokaj, a dokładniej winiarnię Zoltána Demetera. I choć samego mistrza zabrakło, do godnie zastąpiła go jego małżonka Anett, która z pasją opowiadała o pracy swego męża. Wędrując po znajdującej się w zabytkowym domu winiarni i piwniczce dowiedzieliśmy się m.in. o pracy fundacji Tokaj Alapítvány, która niestrudzenie pracuje nad promocją i zachowaniem dziedzictwa kulturowego regionu.


Piwnica pełna skarbów. (fot. Olaf Kuziemka)

Degustację zaczęliśmy od musującego Demeter Hárslevelű Pezsgő 2014, dojrzewającego przez 44 miesiące na osadzie. Pachnie ono polnymi ziołami, zielonym jabłkiem oraz kwiatami lipy, oparte jest na świetnym, kwasowo-mineralnym kręgosłupie, wzbogaconym soczystym owocem (ocena: ***/****). Po nim nadeszła pora na rząd wytrawnych win, z których najbardziej spodobał mi się Demeter Kakas Furmint 2017, rasowy, świetnie zbalansowany jednosiedliskowy tokaj, z wyraźną nutą owocową spod znaku dojrzałych brzoskwini, jabłek oraz cytrusów (ocena: ****).


Musiak dla cierpliwych. (fot. Olaf Kuziemka)

I choć Zoltán Demeter tworzy wspaniałe wina wytrawne, to jego talent doskonale uosabiają jego klasyczne, nieśmiertelne tokajskie słodycze. Nie sposób nie zatrzymać się przy Demeter Szamorodni 2016, niezwykle bogatym, złocistym nektarze, bogatym w nuty miodu, moreli, pigwy, cytrusów oraz skórki pomarańczy, z świetną równowagłą słodyczy (192 g/l cukru resztkowego) i kwasowości (ocena: ****/*****). Solidnym wyborem będzie również Demeter Szamorodni Anett 2018, czyli żółty muskat z siedliska Kakas, z charakterystycznymi aromatami płatków róży, winogrona, miodu, oraz cytrusów, z jedwabistą teksturą, soczystym owocem i wspaniałą kwasowością. (ocena: ****).


Soczyste, niesamowite szamordni. (fot. Olaf Kuziemka)

Fani dojrzałych win będą zachwyceni Demeter 6 puttonyos Aszú 2001. Znajdziemy w nim nuty suszonych moreli, daktyli i śliwek, figi, rodzynki oraz miód i karmel. Doskonale zintegrowany cukier tworzy eteryczną wręcz równowagę z żwawą, niezwykle żywą kwasowością (ocena: ****/*****). Jego przeciwieństwem jest natomiast Demeter Tokaji Aszú 2016. Dość niepozorny, przeciętnie oceniany rocznik po kilku latach okazuje się wybitnym, jeśli chodzi o ten rodzaj wina. Mamy tu wspaniałą, wibrującą wręcz owocowość pod postacią moreli, brzoskwini, cytrusów, pigwy i mango, miodową, niesamowitą dawkę słodyczy (286 g/l!!!), potężną, przenikającą kwasowość oraz wyraźnie wyczuwalną nutę mineralną. W jego przypadku znajduję jedno słowo, które najlepiej odzwierciedla moje odczucia – to po prostu cud natury (ocena: *****).


Aszú – cud natury. (fot. Olaf Kuziemka)

Wina Zoltána Demetera bezsprzecznie oddają jego naturę – są mocno indywidualistyczne, charakterne, oddają duszę regionu i maksymalizm twórcy. Niewiele tu przypadku, znacznie więcej natomiast świadomej, dokładnej, drobiazgowej wręcz pracy, która znajduje przełożenie w smaku i jakości tutejszych trunków. By umieć je docenić, trzeba poznać historię i charakter miejsca, z którego pochodzą. Dlatego też nie są tanie, a Zoltán – jako jeden z niewielu producentów w regionie – z sukcesami prowadzi rentowne gospodarstwo. Czegóż chcieć więcej? Może tego, by były one szerzej dostępne w Polsce, gdyż obecnie nikt nie zajmuje się ich importem. A szkoda, bo jest to jeden z wąskiego kręgu winiarzy, który w ostatnim trzydziestoleciu odbudował markę tokajów. Importerzy – do dzieła!

W winiarni Zoltána Demetera degustowaliśmy na zaproszenie winiarza.